Poświęcanie czasu i miejsca na łamach tego wdzięcznego periodyku w celu utyskiwania na kondycję naszego języka ojczystego, choć z pewnością byłoby słuszne i uzasadnione niepodważalnymi argumentami, zupełnie mijałoby się z celem. Napisano już o tym grube tomy i kto tylko chce, ten nawet nie wychodząc z domu, wszystkiego się dowie.

Czy ktokolwiek dobrze wychowany mógłby pozwolić sobie na zwracanie się do osoby starszej od siebie, w dodatku nie będącej członkiem rodziny, per Ty? Do niedawna wydawało się to wielką ujmą na honorze. Pamiętne i niekiedy żartobliwie używane współcześnie, zaczerpnięte z ogromnej narodowej skarbnicy literatury „mociumpanie” lub „mopanku” jest reliktem, świadczącym o tym, jak wysoko niegdyś ceniono wymianę uprzejmości.

Nadszedł marzec – czas nie tylko pierwszych słonecznych dni Świąt Wielkiej Nocy, ale też czas, kiedy – jak się zwykło mawiać – wszystko budzi się do życia, choć pogoda za oknem zdaje się temu przeczyć i zachęca nas raczej do słodkiego lenistwa, niż wysiłku fizycznego czy pierwszych wiosennych porządków. Ja jednak zmobilizowana faktem, że 3 marca obchodziliśmy Międzynarodowy Dzień Pisarzy, a 21 będziemy świętować nie tylko Dzień Wagarowicza, ale także Międzynarodowy Dzień Poezji, postanowiłam zacząć przedświąteczne porządki od przejrzenia półek z książkami. Znalazłam kilka naprawdę ciekawych pozycji – w sam raz na wiosenną pluchę za oknem.

Śmiało mogę powiedzieć, że jestem zwolenniczką prozy, ale – nawet ku mojemu zaskoczeniu – w swoich dość pokaźnych zbiorach znalazłam, a raczej odkryłam na nowo, tomik poezji radomskiego artysty, Adriana Szarego. Tomik ten nosi tytuł „Wianek z myśli” i stanowi jakby dogłębne studium wiedzy o autorze, który poprzez swoje wiersze objawia się czytelnikowi jako człowiek niezwykle inteligentny i pomysłowy, baczny obserwator otaczającej go rzeczywistości. Na lekkość i przyjemność lektury wpływa także „współczesność” wierszy, których nierzadko inspiracją do powstania stają się ważne problemy i zjawiska współczesnego świata. Należy także docenić koncepty autora, które opierają się często na grze słów, ciekawych zestawieniach i niebanalnym sposobie wykorzystywania starszych utworów oraz ich modyfikowania na potrzeby współczesnej poezji i jej odbiorcy.

27 marca… zapewne większości ludziom ta data z niczym szczególnym się nie kojarzy, a tymczasem…

„Ty i ja, teatry to są dwa…” - jak napisał w jednym ze swych utworów Edward Stachura. 27 marca obchodzony jest Międzynarodowy Dzień Teatru – pomostu, który od czasów antycznych łączy świat scenicznej kreacji z widzem.

A z czym teatr kojarzy się Tobie? Z otwartą areną w starożytnej Grecji, z obrazem wielkich światowych scen, wspaniałych aktorów, wystawnych przyjęć i balów? Jeżeli oczy Twej wyobraźni potrafią dostrzec to wszystko, powinieneś wiedzieć, że także w naszym mieście, na Placu Jagiellońskim, oprócz Galerii Słonecznej, znajduje się jeszcze jeden piękny i znacznie starszy budynek.

To Teatr Powszechny im. Jana Kochanowskiego.

Kaśka wstaje każdego dnia o 5.30. Odwraca się na drugi bok i sięga po najnowszy model iPhone'a. Sprawdza Facebooka, pocztę, wiadomości, kto dzwonił, a kto nie. Zajmuje jej to około 10 minut. Dopiero potem udaje się do łazienki i do kuchni na śniadanie. Ubiera się, pakuje do szkoły. Ale cały czas w ręce trzyma iPhone'a. Cały czas jest jej potrzebny.

Michał budzi się dwie godziny wcześniej niż powinien. Po co? Musi zdobyć nowy poziom w swojej ulubionej grze. W przeciwnym wypadku nie będzie mógł się skupić w szkole. Tak to sobie tłumaczy. Ale tak naprawdę, to nawet jeśli mu się to uda, na lekcjach nadal myśli o gierce. Jak pokona wroga? Czego potrzebuje jego osada? Czy na pewno ma wystarczająco dużo wojska? A sprawdzian z matmy? Kto by się tym przejmował... Przecież musi dogonić kumpla z klasy, który ma wyższy level!

Julka ma dopiero 4 latka. Gdy jej starsze rodzeństwo opuści dom, ona mimo że mogłaby jeszcze pospać, wstaje i uruchamia komputer. Nie je śniadania, nie ubiera się, nie kąpie. Gra w swoje ulubione gierki w sieci. Ubiera lalki, czesze je, maluje. W końcu odchodzi od PC i idzie do kuchni. Bierze z lodówki jogurt i udaje się do salonu. Włącza telewizor, skacze po kanałach. O! Bajka na Disney Channel! Ogląda ją. Następną też. I kolejną także. Jak dobrze, że nie chodzi do przedszkola... Jak dobrze, że niania nie interesuje się tym, co robi...

Świat, w którym żyjemy, jest dziwny. My jesteśmy dziwni, nasze zachowanie. Ludzie sami siebie upokarzają lub dają się znieważyć innym. W końcu, kto z nas nie chciałby być popularny w całym kraju bądź na świecie? Znany z idiotyzmu, tandety, głupoty itd. Można w nieskończoność wyliczać rzeczowniki opisujące stan ludzkiego umysłu w XXI wieku, który popycha ku decyzji wzięcia udziału w jednym z talent show, nie posiadając żadnego szczególnego daru. Bo czemu nie?

Wszyscy myślą, że mają talent

W ostatnim czasie w Polsce ogromną popularnością cieszą się programy rozrywkowe, do których przychodzą zwykli ludzie, aby zaprezentować, co potrafią. Dla jednych z nich jest to świetna okazja, aby objawić się światu i zrobić karierę w show-biznesie. Jednak więcej jest tych, którzy pojawiają się w tym show i zostają zapamiętani za sprawą swojego okropnego występu, który jednocześnie bawi. Ale jest to humor polegający na tym, że śmiejemy się z innych ludzi, którzy robią z siebie pośmiewisko na oczach całego kraju.

Dla niektórych nie ma nic lepszego, gdy po męczącym tygodniu zasiadają w wygodnym fotelu i mogą pośmiać się z chłopaka ubranego w cętkowane legginsy, zafarbowanego na blond i mówiącego dziecinnym głosem, który uważa, że świat gwiazd potrzebuje jego wspaniałej osobowości i talentu. Chwila, chwila... Jakiego talentu? Czy można tak nazwać skrzekliwy śpiew? Poprawka, to nie śpiew, to jeszcze niezidentyfikowane dźwięki.