Gra na wielu bębenkach Olgi Tokarczuk to zbiór niebanalnych opowiadań o… wszystkim. O relacjach pomiędzy matką i córką. O pożądaniu. Miłości. Fascynacji. Śmierci i przemijaniu. O wróżeniu z fasoli. Wieczorze autorskim. Dziewczynie lekkich obyczajów. Żurku w butelce czy najbrzydszej kobiecie świata. O bogactwie i marzeniach. Ironii losu.

Sama autorka jest zdania, że opowiadania są najcenniejszym gatunkiem, bo stają się niejako sprawdzianem dobrego warsztatu i eliminują słabych twórców. Muszą być nie tylko przewrotne i zaskakujące, ale też lapidarne, wymowne, powinny posiadać również punkt kulminacyjny i przesłanie. Myślę, że żadnej z wymienionych cech nie brakuje opowiadaniom pani Tokarczuk; a mnogość podejmowanych tematów sprawia, że każdy tu znajdzie coś dla siebie.

Autor w Opowieściach…przenosi czytelnika w krainę nieco trącącą mityzmem, gdzie świat niejako się zatrzymał, gdzie nie ma wyraźnej granicy pomiędzy przeszłością, teraźniejszością a przyszłością.

Mieszkańcy tejże krainy to prości ludzie, którym przyszło zmierzyć się z przełomowym wydarzeniem. Otóż, ich monotonne, ale jakże poukładane życie zostaje zburzone w chwili, gdy upada komunizm, a miejscowy PGR zostaje zlikwidowany.

Opisy ich życia, drobne sukcesy i większe porażki Stasiuk konstruuje wręcz z namaszczeniem – chłodno, precyzyjnie, rzeczowo, ale i plastycznie, uwzględniając przy tym masę szczegółów. Dzięki temu czytelnik „wchodzi” niejako do kręgu znajomych narratora i przygląda się wraz z nim życiu tych ludzi, które obfituje w liczne bijatyki, pijackie libacje, nieliczne chwile uniesień, częstsze momenty zwątpienia czy stagnacji.