Kolejna powieść dobrze nam znanego Marka Krajewskiego. Tym razem autor doskonale roztacza w powieści mroczną aurę, ale „nie przytłacza” nią. Erynie, jako powieść, „wciąga”, mimo że momentami jest brutalna, okrutna, jednak to zupełnie nie odrzuca.
Akcja powieści toczy się w 1939 roku w przedwojennym Lwowie. Pewnego dnia w wychodku zostaje znalezione przez aptekarza ciało chłopca. Na miejsce zbrodni przybywa Edward Popielski, który początkowo nie chciał brać kolejnej sprawy. Na miejscu zbrodni zmienia jednak zdanie i zaczyna śledztwo. Po dokładnej sekcji zwłok okazuje się, że chłopiec nie umarł w wyniku ponacinanych ran - które morderca dokładnie umył - wtedy jeszcze żył, a zmarł na skutek skręcenia karku. Początkowo podejrzenia kierowane są pod adresem lwowskich Żydów, którzy mieli dokonać rytualnego mordu. Czy podejrzenia faktycznie są słuszne? Popielski, chcąc szybko złapać sprawcę, zawiera układ ze lwowskim gangsterem, czy wyjdzie mu to na dobre? Autor bardzo dobrze przedstawił przedwojenny Lwów, jednak na początku drażniły mnie lwowskie dialogi. Wraz z rozwojem akcji przywykłam jednak do baciarów i lwowskiego półświatka.
Miałam problem z oceną tej książki, gdyż jest ona więcej niż dobra, a mniej niż bardzo dobra. Jednak szalę przeważyło zaskakujące zakończenie, które jak najbardziej wypadło na korzyść powieści. Odgadłam jedną osobę stojącą za tym wszystkim, jednak drugiej w najmniejszym stopniu nie podejrzewałam. Fanom kryminałów zdecydowanie mogę polecić.
Agata Wieczorek, kl. 1C
Źródło zdjęcia:
http://merlin.pl/Erynie_Marek-Krajewski/browse/product/1,769434.html