Kolejne topowe smartphony następują po sobie z prędkością huraganu. Nie tak dawno wszyscy zachwycali się specyfikacją Samsunga Galaxy S3 albo Xperii Z. Dziś Samsung Galaxy S4 oferuje: jeszcze większy wyświetlacz, ośmio- lub czterordzeniowy procesor (sic!), ekran SUPERAMOLED.4,99 cala o rozdzielczości 1920x1080 (większa niż na dwudziestoczterocalowym monitorze, na którym pisałem ten tekst).

To jednak tylko podbicie parametrów, które ma zachęcić do kupna wszystkich tych, którzy chcą mieć wszystko na najwyższym poziomie „out of the box” albo nie rozumieją, że mnogość rdzeni i 2 gigabajty pamięci RAM w komórce nie gwarantują prędkości i stabilności działania telefonu. Dla porównania, moja przedpotopowa X8 (procesor 600 MHz, bez overclockingu) działa często szybciej, niż Galaxy S Advance znajomego (dwa rdzenie, 1GHz). Wystarczy jedynie delikatnie pobawić się Androidem, ale to temat na inną okazję.

Prawdziwą atrakcją, jaką wprowadza nowy flagowy model Samsunga, jest system przewijania stron internetowych lub dokumentów przy pomocy... wzroku. Kamera umieszczona na przednim panelu na bieżąco śledzi wzrok użytkownika, dzięki czemu telefon wie, kiedy rozpocząć scrollowanie dokumentu. Jednak jak dla mnie, takie nowinki, jak: wyżej wspomniany Samsung Smart Scroll, Air Wiew (obsługa ekranu dotykowego bez dotykania go), Air Gesture (sterowanie aplikacjami przy pomocy gestów) bledną przy funkcji S Translator. Jest ona automatycznym tłumaczem, który w czasie rzeczywistym tworzy wiadomości, zamieniając głos na tekst. Wszystko to brzmi, jak czyste science-fiction, ale jeśli będzie działać jak należy, to mamy szanse na prawdziwy przełom.

Urządzenia mobilne, oferując futurystyczne rozwiązania, są najszybciej „przyswajane” dla zwykłego Kowalskiego. Należy zatem postawić pytanie: „Skoro w głupim telefonie mamy takie bajery, to co dalej?”

Rano obudzi nas budzik, który dobierze melodię odpowiednią do aury. Rozlepiwszy zaspane oczęta, spojrzymy w „przyciemnione” okno, na którym wyświetlą się aktualne informacje pogodowe oraz terminarz zadań. Automatyczny ekspres sam zaparzy kawę (to akurat już mamy), którą wypijemy w czasie składania zamówienia na produkty, jakie dostarczy nam sklep, kiedy wrócimy z pracy. Zrobimy to przy pomocy panelu umieszczonego na lodówce. W pracy, korzystając z inteligentnego tłumacza, bez problemu dogadamy się „live” z kontrahentami z Chin i Arabii Saudyjskiej jednocześnie. Wracając do domu, możemy na bieżąco prowadzić wideo-rozmowy z bliskimi, dzięki okularom rzeczywistości rozszerzonej, które w razie zawędrowania w nieznaną okolicę prosto przed oczami wyświetlą nam mapę z drogą do domu. Gotując sobie kolacje, nie musimy wertować książek kucharskich w poszukiwaniu przepisu. Wybierzemy go na ekranie dotykowym kuchenki, która automatycznie dobierze parametry pieczenia do przygotowywanego dania. Po całym dniu zasłużyliśmy na odrobinę rozrywki. W telewizji, jak zwykle nic ciekawego. Korzystając ze specjalnej przystawki i smartphone'a, bez wstawania z kanapy odpalimy najnowsze tytuły dzięki technologii stramingu. Przed pójściem spać jednak zdecydujemy się na jakiś film. Zgodnie z tradycją wieczornego seansu „na wideło” w czasie pierwszych reklam zaczynamy przysypiać, więc zamiast tracić czas na żenującą grę pod tytułem „gdzie jest ten !@#% pilot”, przy pomocy 2 machnięć ręką wyłączamy telewizor, gasimy światła – można iść spać.

Wizja ta nie jest kompletnie wyssana z palca. Część technologii pozwalających na jej ziszczenie przedstawiłem na przykładzie SGS IV. Pozostaje kwestia ich wdrożenia, jednak po doświadczeniach z boomem na ekrany dotykowe i mobilny Internet, nie powinno to trwać długo. Przyszłość zapowiada się dosyć ciekawie i... leniwie, nieprawdaż?

 

Patryk Bielec, kl. 2B

Źródło zdjęcia:

http://nnm.ru/blogs/Imagination_Z/pravda-o-smartfonah/