Los potrafi zaskakiwać. Odmieniać życie w najbardziej nieoczekiwanych momentach. Takich, w których na nic się już nie czeka, do niczego nie dąży. Jednak ścieżki, którymi nas wodzi, potrafią być nadzwyczaj zawiłe i kręte, trudne do pojęcia. Mogą one przecież niekiedy zaprowadzić do cierpienia, spotęgować ból, samotność czy wewnętrzny smutek.

Pierre Peje w swojej - niezwykle melancholijnej, przepełnionej cichym smutkiem - książce zatytułowanej „Siostrzyczka Ewa od kartuzów” przypomina o tym, że nawet w najgorszym cierpieniu można doszukiwać się zmiany… na lepsze(!), dopatrywać się ogromnych pokładów siły do działania.

Główny bohater – Stefan Vollard - to otyły księgarz o fenomenalnej pamięci. Mężczyzna niezwykle cichy, nieśmiały, wiodący uporządkowane i bardzo samotne życie. To wszystko, co budował przez tyle lat; ten swoisty kokon odosobnienia, pęka w jednej chwili – za sprawą małej, bezbronnej dziewczynki, tytułowej Ewy, która wpada pod koła jego furgonetki… Odtąd jego życie zmienia się diametralnie. Choć doskonale wie, że winę za to zdarzenie ponosi Ewa, nie może pozbyć się wyrzutów sumienia. Mógł przecież szybciej zareagować. Może by zdążył. Może dziewczynka nie trafiłaby do szpitala. Mógł przecież ją zabić…

Dziewczynka jednak nie ginie. Zapada w śpiączkę, co dla jej matki, kobiety – dziecka, marzącej wciąż o wolności, próbującej wymknąć się rutynie, choć zapewne na swój sposób kochającej Ewę, jest prawdziwym szokiem. Nie potrafi wesprzeć córeczki w tych trudnych chwilach. Tak naprawdę to jej potrzeba ratunku, którego nieustannie szuka. To dlatego Vollard przejmuje opiekę nad dziewczynką. Z oprawcy staje się cierpliwym, wyrozumiałym i troskliwym ojcem. Poznaje trudy rodzicielstwa, ale też i przebłyski jego najpiękniejszych momentów. Wreszcie czuje się potrzebny i w pełni akceptowany. Nie przeszkadza mu nawet to, że dziewczynka nie reaguje na jego słowa...

„Siostrzyczka Ewa…” to przepiękna, ale i niezwykle smutna opowieść o potrzebie miłości, zrozumienia i akceptacji. Choć akcja toczy się jakby z wolna, niespiesznie, książkę czyta się szybko – nie jest to jednak zadanie łatwe. Czytelnik już od pierwszych stron doskonale wczuwa się w jej smutny nastrój, wie, że z każdą upływającą stroną może być gorzej. I jest... Powieść – na szczęście – nie kończy się happy endem. Piszę „na szczęście”, bo dzięki temu nie traci ona ani odrobiny na swoim autentyzmie. To właśnie realizm w oddawaniu rzeczywistości, szczegółowe opisy, rozbudowana składnia i drobiazgowo budowana dramaturgia składają się na fenomen tej książki. Dodatkowym jej atutem są dygresyjne fragmenty poświęcone literaturze, jej ocenie i roli. Nie dziwię się jednak, że je wpleciono, wszak autorem „Siostrzyczki Ewy…” jest człowiek urodzony w rodzinie liońskich księgarzy, powieściopisarz i filozof.

Książkę polecam wszystkim tym, którzy nie boją się smutku...

Aleksandra Wziątek, kl. 2C

 

Źródło zdjęcia:

http://merlin.pl/Siostrzyczka-Ewa-od-kartuzow_Pierre-Peju/browse/product/1,421375.html