Wszędzie można znaleźć interesujący materiał na opowiadanie czy powieść. Wystarczy tylko bacznie się rozglądać, bo inspiracje mogą tkwić w szczegółach. Najciekawsze są jednak historie prawdziwe, pisane przez życie. Warto więc wsłuchiwać się w to, co mówią inni… O tym przekonał się Leszek Szymowski - polski dziennikarz śledczy i fotograf, który podczas „rozmów” z jednym z członków gangu mokotowskiego w warszawskim zakładzie karnym, przez przypadek poznał – jak się miało okazać przyszłego bohatera jego książki – Kamila. Jak sam przyznaje: „nie wyglądał on na człowieka, który przez kilka lat potrafi żyć z oszukiwania i wyłudzania”. Niemniej jednak, po kilku kolejnych rozmowach i weryfikacji jego opowieści, Szymowski stwierdził, że zadziwiająca historia życia tego więźnia warta jest opisania…

Film „Uwikłanie”, najogólniej rzecz biorąc, zrobiony jest bardzo nowocześnie, wręcz "globalnie", może być zatem z powodzeniem wyświetlany w każdym miejscu, choć nie do końca zrozumiały w szerokim kręgu cywilizacyjnym - jak to zwykle bywa z powodu naszej, polskiej specyfiki, mimo iż historia ta dzieje się w sercu jednego z najbardziej europejskich miast, jakim jest niewątpliwie Kraków (gratulacje z całą pewnością należą się reżyserowi za wspaniałą i nienatrętną promocję tego starożytnego grodu i jego okolic). Film jest inteligentną opowieścią, ma doskonałe tempo, cudowne zdjęcia.

Od końca listopada na ekranach polskich kin można oglądać trzecią odsłonę ekranizacji powieści Suzanne Collins, "Kosogłos". Reżyser, Francis Lawrence, podzielił tę powieść na dwie części. Jest wiele kontrowersji na ten temat. Jedni powiedzą, że dzieje się tak po to, by zarobić więcej, a inni, by godniej i dokładniej opowiedzieć finał historii.

"Kosogłos cz. 1" jest zaledwie wstępem do kulminacji przygód Katniss Everdeen. Jest to bardzo udany wstęp, jednak widz miejscami doświadcza przestojów, przez co akcja nie jest zwarta. Oglądając ekranizację, mamy wrażenie, że nie wszystkie momenty są niezbędne, aby lepiej wczuć się w klimat filmu.

Trudno napisać tekst o świętach osobie, która ich tak naprawdę nie lubi od kilku lat, o czym pisałam w naszej gazetce rok temu. Myślę, że nie jestem jedynym człowiekiem na świecie, który ma bardzo mieszane uczucia co do Bożego Narodzenia, który nie potrafi cieszyć się tą „magią”, do której nawiązują liczne reklamy. Przez cały listopad uciekałam przed świętami, szerokim łukiem omijałam miejsca, gdzie jest mnóstwo ozdób, gdzie ciągle słychać „Last Christmas” i gdzie wszędzie widzę napisy typu: „Święta coraz bliżej, spraw prezent swoim bliskim”. Aż pewnego dnia przyszłam do naszego liceum i okazało się, że Samorząd Uczniowski przystroił szkołę lampkami, łańcuchami, bombkami. A stąd już uciec nie mogłam [oczywiście w teorii, haha :)].