Film „Uwikłanie”, najogólniej rzecz biorąc, zrobiony jest bardzo nowocześnie, wręcz "globalnie", może być zatem z powodzeniem wyświetlany w każdym miejscu, choć nie do końca zrozumiały w szerokim kręgu cywilizacyjnym - jak to zwykle bywa z powodu naszej, polskiej specyfiki, mimo iż historia ta dzieje się w sercu jednego z najbardziej europejskich miast, jakim jest niewątpliwie Kraków (gratulacje z całą pewnością należą się reżyserowi za wspaniałą i nienatrętną promocję tego starożytnego grodu i jego okolic). Film jest inteligentną opowieścią, ma doskonałe tempo, cudowne zdjęcia.

Niewiele polskich filmów powstaje na kanwie powieści kryminalnej. Niestety, Jacek Bromski z książką Zygmunta Miłoszewskiego nie poradził sobie w żaden sposób. Najlepiej oglądać ten film, nie znając pierwowzoru. Inaczej można się srodze zawieść, że reżyser poszedł na łatwiznę i nieco spłaszczył cały obraz. Bez tego także można się zawieść, ale odrobinę mniej. Zaczyna się nieźle, także dzięki zdjęciom Marcina Koszałki. W klasztorze ginie uczestnik sesji terapeutycznej. Podejrzanymi są inni uczestnicy i prowadzący terapię. Śledztwo prowadzi cyniczny komisarz Smolar (Marek Bukowski) i nieustępliwa prokurator Agata Szacka (Maja Ostaszewska). Jak się okazuje każdy ma motyw, każdy w pewien sposób „uwikłany” jest w sprawy sprzed lat. Niestety, z czasem wszystko zaczyna być coraz bardziej płaskie, stereotypowe. Niektórych dialogów aż żal słuchać. Główną intrygę przesłaniają zbędne opowiastki. A nad wszystkim czuwa zły duch PRL. Może to dziwne, ale właśnie sama historia jest najmocniejszym ogniwem tego obrazu.

Jacek Bromski przeniósł akcję z Warszawy do Krakowa, zmienił sposób osadzenia fabuły we współczesności i pewne elementy fabuły zastąpił innymi, budującymi napięcie w sposób bardziej filmowy. Ale przesłanie "Uwikłania" nie uległo zmianie. Mamy więc terapię Hellingera i tajemniczą śmierć w jej trakcie, mamy zamknięty krąg podejrzanych i prokuratora – w spódnicy - który musi rozstrzygnąć, czy było to samobójstwo, czy też morderstwo i jakie były jego przyczyny. Historia toczy się wartko, a nieoczekiwane zwroty akcji doprowadzą widza do rozwiązania zagadki i konkluzji zaczerpniętej z powieści. Oto wszyscy jesteśmy uwikłani – w PRL, traktowany nie tyle jako określone terytorium, ile jako stan świadomości. I wiele czasu będzie musiało upłynąć, by się z tego uwikłania wyplątać. Wszak ciągle nie widać Wielkiego Terapeuty, który - wzorem metody Hellingera - we właściwej chwili wypowie słowa uwalniające. Chociaż, być może, ta właściwa chwila jeszcze nie nadeszła, jeszcze nie wypełniły się wszystkie emocje...

"Uwikłanie" Jacka Bromskiego to film rzadki w praktyce naszej kinematografii. Nie tylko pod względem gatunkowym - dawno już nie było na ekranach polskiego filmu detektywistycznego, odpowiednika klasycznego "mystery". Dawno też nie było filmu tak starannego pod względem warsztatu, dopracowanego w każdym szczególe, z tak doskonałą obsadą w drobnych nawet rolach.

 

Agata Wieczorek kl. 2C

 

Źródło zdjęcia:

http://www.empik.com/uwiklanie-miloszewski-zygmunt,prod58906728,ebooki-i-mp3-p