“You are now listening to 103.5 Dawn FM
You've been in the dark for way too long
It's time to walk into the light
And accept your fate with open arms”

Tymi słowami Jim Carrey otwiera najnowszy, piąty studyjny album Abla Tesfaye znanego szerzej jako The Weeknd. Projekt po zwięzłej zapowiedzi ukazał się w pierwszy piątek tego roku pod tytułem „Dawn FM”. Składa się on w sumie z 16 utworów. Co ciekawe, jak poinformował sam artysta parę dni po premierze, album ten jest kontynuacją poprzedniego zatytułowanego „After Hours”, a razem z kolejną płytą Abla będą tworzyć nową trylogię.

Przede wszystkim trzeba przyznać The Weekndowi, że mimo kosmicznej wręcz sławy i rozpoznawalności nigdy nie przestał się rozwijać i iść dalej ze stylem swojej muzyki. Tak po mrocznym i melancholijnym „After Hours” przyszedł czas na nadal kolorystycznie mroczny, jednak bardziej, mimo wszystko, pozytywny dance-popowy album.

Ciekawym pomysłem jest z pewnością umieszczenie piosenek w ramy audycji radiowej prowadzonej przez Jima Carreya, która ma stanowić swego rodzaju czyściec lub poczekalnię między dwoma stanami świadomości. Nie chodzi tu o śmierć, a bardziej o pewien reset i zmianę podejścia do życia. Pozostawienie tej części siebie, która prowadziła narrację w „After Hours”. Sam koncept ciekawie rozwijany doszedł do poziomu, w którym w drugiej połowie albumu możemy usłyszeć reklamę w radiowej stylistyce zachwalającą życie po śmierci tudzież według niektórych źródeł (jak i samych tweetów wokalisty) następny projekt Abla zatytułowany „After Life” trzecia część, która zwieńczy wspomnianą już trylogię.

Od strony technicznej z pewnością nie można odmówić The Weekndowi bycia wybitnym wokalistą. Udowadniał to po kolei na każdym swoim albumie i w wypadku „Dawn FM” nie jest inaczej. Dowolnie operuje swoim głosem, tworząc różnego rodzaju wstawki wokalne dopieszczające piosenki, jak i również kusi się na odważniejsze eksperymenty, takie jak np. użycie niskiego tonu w zwrotkach „Gasoline”.

Brzmieniowo projekt jest spójny, tym bardziej to odczucie napędzają płynne, ale przy tym ciekawe przejścia między kilkoma utworami. The Weeknd nadal czerpie z muzyki lat ‘70 i ’80, co chyba stało się już jego wizytówką. Słysząc pierwszy raz gitarę w „Sacrifice”, poczułem się, jakbym przeniesiony został do dyskografii Michaela Jacksona. Nie widzę w tym problemu, The Weeknd ma wiele do zaoferowania poza dobrymi inspiracjami.

Najmniej dopracowanym elementem w całym projekcie wydają mi się występy gości. Tyler, The Creator na „Here We Go... Again” wypadł poprawnie, dokładając swoje 10 wersów. Jednak oczekiwałem trochę więcej po kooperacji dwójki tak uzdolnionych muzyków. Za to Lil Wayne na „I Heard You Married” popsuł mi trochę przyjemność z odsłuchu swoim specyficznym głosem.

Mimo paru niedociągnięć „Dawn FM” to bardzo dobry album. Album, na który był pomysł, dobrze zrealizowany dzięki doświadczeniu Abla przy tworzeniu muzyki i jego kreatywności. Jest to również świetna kontynuacja poprzedniej płyty. Razem tworzą dwa pierwsze elementy nowej trylogii, która jak dotąd brzmi, moim zdaniem, świetnie.

 

Paweł Czajkowski, kl. 1C

 

Źródło zdjęcia:

https://www.empik.com/dawn-fm,p1290915423,ebooki-i-mp3-p