Niebawem minie rok od pojawienia się pierwszego przypadku zachorowania na koronawirusa w Polsce. Czas ten był pełen strachu i rozczarowań. Zapewne wielu z nas na długo zapamięta bolesne zderzenie z falą obostrzeń i ograniczeń spowodowanych pandemią. Czy społeczeństwo wyjdzie z tej kraksy bez szwanku? Czy to pasmo nieszczęść dobiegnie kiedyś końca?

Wśród ludzi można dostrzec wyraźny podział wynikający z pojawienia się wirusa; jedni twierdzą, że COVID-19 ma przeprowadzić naturalną selekcję na naszym zatłoczonym świecie, drudzy dopatrują się w pandemii gniewu samego Boga, a jeszcze inni z poirytowaniem mówią, że to ,,wirus jak każdy inny”.

Nawet maseczki, które stały się nieodłącznym elementem naszego odzienia, przez niektórych nazywane są ,,kagańcami”, a według innych są podstawowym narzędziem do walki z wirusem. Jak widać, płaszczyzn podziałów w społeczeństwie jest wiele, jednak wszystkie te grupy łączy jeden cel – ujarzmić wspólnego wroga.

Postawa ludzi wobec koronawirusa uległa zmianie na przestrzeni roku. Na samym początku pandemii wiele było w nas obaw i niewiedzy, ale zarazem nadziei, że wirus zniknie tak szybko, jak się pojawił. Aktualnie łatwo zauważyć ogólne zmęczenie pandemią. Powoduje to duża ilość ograniczeń, zamknięcie placówek kulturalnych, restauracji czy hoteli. W czasach, gdy tak wielką wagę ma wolność jednostki, jesteśmy wręcz unicestwieni (i to nie przez człowieka!) oraz pozbawieni poczucia swobody w wielu decyzjach. Sama z bólem muszę przyznać, iż doceniłam porządek świata dopiero, gdy zaburzyła go pandemia.

Po zmianie pewnych nawyków w życiu codziennym, warto zadać sobie pytanie: czy pandemia wniosła do naszego życia jakikolwiek pozytywny aspekt? Moim zdaniem, niewątpliwie tak. Pojawienie się wirusa nauczyło ludzi dostrzegania ich małych, osobistych swobód, do których tak tęskno w dobie ograniczeń. Zasięg pandemii uświadomił społeczeństwu także kruchość ludzkiego życia: nowoczesny i wciąż rozwijający się świat stanął na głowie na rozkaz organizmu niewidocznego gołym okiem. Mało tego, ryzyko zachorowania dotyczy każdego z nas, a więc wirus bezczelnie wymierza swoją własną sprawiedliwość.

Podsumowując, rok spędzony z wirusem był dla nas wyjątkowy. Wspomnienie o nim będzie odbijać się echem nie tylko w naszej pamięci, ale także historii całego świata. Kto wie, skąd wziął się wirus, po co zaszczycił nas swoją obecnością i kiedy zamierza nas opuścić. Zamiast zastanawiać się nad tym, zajmijmy się sprawami, na które mamy realny wpływ. Jeszcze nie wszystko stracone!

 

Amelia Szałas, kl. 2CG

 

Autor rysunku:
Bartosz Marchewka