Nie od dziś wiadomo, że media to władza. I to nawet nie czwarta, lecz pierwsza. Trzeba przyznać, że dba o nas doskonale. O to, co mamy jeść, w czym chodzić, jak i o czym rozmawiać.

W sumie, nie ma w tym nic złego, gdy zdajemy sobie z tego zjawiska sprawę i potrafimy odpowiednio je neutralizować. Gorzej, gdy nieświadomy niczego człowiek staje się szarym, przeciętnym konsumentem codziennej dawki starannie wyselekcjonowanej papki. O tym, że jeden „wielki autorytet” powiedział „A”, drugi zripostował pierwszego frazą „B”, a trzeci nie powiedział nic, bo był tak pijany jak towarzysz Breżniew na VII Zjeździe PZPR. Takimi, posługując się żargonem dziennikarskim, „michałkami” nieustannie karmione jest znudzone audytorium. Przyznać należy, iż jest to ze wszech miar cwane, gdyż tym sposobem mediom udaje się hodować coraz to nowszych, nowocześniejszych i bardziej skandalizujących „celebytów” (to nie literówka!), których celem jest właśnie pasożytnicze bytowanie w przestrzeni publicznej.

W tym fragmencie powinienem rozpaczać, jak to media psują świat, ogłupiają społeczeństwo i zamiast realizowania swej misji robią ludziom, zwłaszcza najmłodszym, wodę z mózgu. I choć jest to prawdą, powstrzymam się od przekazania tej druzgocącej wiedzy, którą to ma każdy i tenże każdy solidarnie nic z niej sobie nie robi, w międzyczasie gapiąc się bezmyślnie w kolejny płytki teleturniej. Co też, żeby nie było wątpliwości, autor niniejszego tekstu z zamiłowaniem czyni.

Istotą tego artykułu nie jest, jakby się mogło na pozór wydawać, krytyka mediów czy też ich praktyk, lecz ukazanie pewnych paradoksów rządzących tą sferą, bo niestety lub na szczęście media wpisały się na stałe w życiowy cykl każdego z nas. A wspomnianych paradoksów można wyliczać mnóstwo. Chociażby pewne koło medialne, w którym informacje wygenerowane przez media są powielane i znów przez te same ośrodki „podkręcane” i puszczane w obieg. Albo nieustannie poruszany temat tabloidyzacji, nad którą najbardziej ubolewają grupy dziennikarzy lub pisma same czerpiące z tej zazwyczaj szkodliwej i głupawej, lecz mającej też dobre strony, formuły.

Prasa, telewizja bądź radio, o Internecie nawet nie wspominając, stale pomagają nam poszerzać swe zainteresowania, jednak warto się czasem zastanowić, czy naprawdę warto poszerzać swe horyzonty o różnorakie brukowe lub pseudointelektualne wydarzenia. Mass media są świetnym wynalazkiem naszej cywilizacji, jednakże wyłapywać naprawdę cenne informacje w dobie zalewu show-biznesowych pomyj jest nie lada sztuką.

I właśnie możliwość zdystansowania się od nachalnego przekazu medialnego, spojrzenia nań z boku, odrywając się tym samym od często jednostronnego i nieprawdziwego postrzegania rzeczywistości, to umiejętność której przyswojenia zarówno Czytelnikowi, jak i swojej skromnej personie, życzę z okazji Świąt Bożego Narodzenia i nadchodzącego Nowego Roku.

 

Grzegorz Kowalczyk, kl. 2B