Teatr to dla większości z nas - młodych - męczarnia. Idziemy tam tylko w jednym celu, aby nie uczestniczyć w lekcji. Nie zwracamy uwagi, na jaki konkretnie spektakl idziemy, liczy się tylko to, by "uciec" ze szkoły. Zapewne, gdy nieobecni siedzimy na widowni, przeszła nam przez głowę myśl, jak może być za kulisami teatru.

Jak powstają takie spektakle, ile czasu to trwa. Jak to wszystko wygląda od "kuchni"? Czy mógłbym/mogłabym uczestniczyć w takim spektakularnym wydarzeniu?... Jasne, że tak! Wystarczy słuchać radia i od czasu do czasu odwiedzać stronę internetową teatru.

Swoją przygodę z teatrem zaczęłam w październiku 2010 roku. Usłyszałam w radiu o castingach dla młodych ludzi do sztuki "Romeo i Julia", w charakterze tancerza. Byłam zachwycona taką wiadomością, ponieważ od dziecka tańczyłam taniec towarzyski i byłam bardzo ciekawa, czy podołam wystąpić w całkowicie innym charakterze przed tak liczną publicznością. Pierwszy casting dla tancerzy odbył się już parę dni później. Wchodząc do teatru, ujrzałam tłum młodych, uzdolnionych osób, które rozgrzewały się przed salą baletową, w której przebywało jury. Poddenerwowana czekałam na swoją kolej. Wchodziliśmy grupami. W sali czekała na nas pani choreograf, która po pokazaniu krótkiego układu, eliminowała osoby, które go nie zapamiętały bądź źle tańczyły technicznie. W taki sposób zostało tylko 10 osób, które zostały zatrudnione do pracy w charakterze tancerzy. Gdy dyrektor teatru zaczął ich ogłaszać, czekałam niepewnie na swoją kolej. Nagle usłyszałam swoje imię i nazwisko, nie mogłam w to uwierzyć. Byłam bardzo zadowolona, wiedziałam, że od tej chwili zacznie się niesamowita przygoda.

Było to bardzo duże przedsięwzięcie. Premiera tego spektaklu została przewidziana na 31 grudnia. Wiedziałam, że to będzie mój najlepszy sylwester w życiu. Próby zaczęłam tydzień później, zważając na późny termin castingów. Odbywały się one zarówno w godzinach porannych, jak i wieczornych. Zazwyczaj próby poranne odbywały się na sali baletowej. Dla tancerza nie było to nic nowego, godnego uwagi, lecz na próby wieczorne wchodziliśmy już na dużą scenę radomskiego teatru. Było to niesamowite uczucie. Duża przestrzeń, dziesiątki świateł, a przede mną ogromna widownia. Byłam przerażona ilością miejsc dla publiczności. Były ich setki. Nie mogłam sobie wyobrazić, jak będą one wyglądać przy wypełnionej sali. Pomału zaczęło do mnie docierać, jaką odpowiedzialność ponosimy za każdy ruch wykonany na scenie. Nic nie można było ukryć. Kulisy były na tyle małe, że nie mieściliśmy się w nich wszyscy, dlatego część z nas wychodziła za główne drzwi na scenę. Nowym przeżyciem była praca z aktorami. Trzeba było uważać na każdy gest, każdy krok, aby nie rozproszyć widza. Nie odwrócić jego uwagi od danej postaci oraz sceny. Na szczęście udało się po wielu próbach dojść do wprawy. Próby wymagały od nas dużej cierpliwości, ponieważ przez małą błahostkę cały zespół musiał powtarzać scenę. Począwszy od ubrania do przypadkowego kichnięcia za kulisami. Wszystko to wpływało na grę aktorów, a tym samym na jakość sztuki.

Każdy z nas miał stroje szyte na miarę oraz własną garderobę. My, jako grupa, dzieliliśmy się nią. Oczywiście nasi partnerzy mieli garderobę w innym miejscu. Przed każdym występem musieliśmy iść do charakteryzatorni na odpowiedni makijaż. Za każdym razem 30 minut przed próbą mieliśmy krótką odprawę, na której ustalaliśmy tego typu rzeczy.

Gdy nadszedł dzień premiery, emocje sięgnęły zenitu. Każdy był mocno przejęty. Aktorzy powtarzali swoje kwestie, natomiast my swoje układy. Chociaż każdy z nas ćwiczył to setki razy. Wspieraliśmy się nawzajem. Traktowaliśmy się, jak byśmy się znali od bardzo dawna. Tworzyliśmy tak zwaną teatralną rodzinę. Taka atmosfera owocowała w późniejszych etapach naszej współpracy. Na szczęście wszystko wyszło zgodnie z planem. Publiczność była zachwycona.

Było to najlepsze przeżycie, jakiego doświadczyłam, ale niestety, wszystko kiedyś się kończy. Spektaklu już nie możemy obejrzeć w naszym teatrze, ale zachęcam was do odwiedzenia strony internetowej naszego teatru (www.teatr.radom.pl), możliwe, że i wy znajdziecie tam coś równie interesującego.

Pozdrawiam

Anna Weitz, kl. 2B