Grzegorz Markiewicz ma 19 lat, jest uczniem naszej szkoły,
chodzi do klasy 3C, której wychowawcą jest prof. Tomasz Kiliańczyk.
Nie wszyscy jednak wiedzą, że Grzesiek to także, a może i przede wszystkim,
sportowiec z pasją i ogromnym zamiłowaniem do koszykówki.

 

1. Jak zaczęła się Twoja przygoda ze sportem? Od kiedy grasz?

Zacząłem grać w drugiej klasie podstawówki. Pokierował tym trochę przypadek. Na początku było dość ciekawie. Treningi ze starszymi ludźmi... ciężko było, ale potem ruszyło wszystko do przodu. Zdarzało mi się grać poza Radomiem, np. w Grójcu. Także sporo tych klubów pozwiedzałem. Ciekawe to dało mi doświadczenia. Przede wszystkim drużyna, gdzie są głównie chłopaki, to dużo się działo... No i tak to się wszystko potoczyło aż do dziś.

Wcześniej grałem w Rosie, teraz już niestety nie gram. Zadecydowały o tym drogi naukowo-sportowe, które (przynajmniej w naszym mieście) ciężko pogodzić. Wybrałem drogę bardziej naukową, ale mam nadzieję, że na studiach, jeśli się uda i będzie czas, to może tam pogram, w lokalnej drużynie, jak będą warunki, dobry skład i zaplecze.

2. Wiadomo, sport to nie tylko wygrane, zdarzają się i porażki. Co Cię motywowało do dalszej pracy?

Ktoś musi zawsze przegrywać, ale to tak jest. Czasem ciężko się z tym pogodzić, ale trzeba sobie dać jakoś radę. Najważniejsza jest chemia w drużynie. Niemożliwe jest, żeby było tam piętnastu ludzi, którzy się lubią, ale chociaż żeby tych dziesięciu się tolerowało. To jest taka zasada tych dzisiejszych drużyn. Gdy zawodnicy nie chcą ze sobą współpracować, to na boisku nie ma nic i nic się nie stworzy. Rozmowa jest ważna na boisku, ale też i w szatni. Często szatnia kształtuje drużynę i to co się dzieje po treningach. Gdy zespół jest dobrze zgrany, jak każdy wie, że zostawił na boisku całe serducho i dosłownie gryzł parkiet, to te porażki łatwiej się znosi.

3. Często słyszy się, że w sporcie 10 procent stanowi talent, a pozostałe 90 to długie, męczące treningi...

Coś w tym jest. Sport to przede wszystkim ciężka praca, duże poświęcenie. W moim przypadku to było pięć treningów tygodniowo po dwie godziny dziennie, a w weekendy mecze, więc ten czas wolny był bardzo ograniczony. Z tym trzeba się liczyć, taki urok sportu. Ja umiałem pogodzić sport i szkołę, ale trzeba być bardzo zorganizowanym.

4. Jakimi sukcesami na swoim koncie możesz się pochwalić?

Sukcesów jest sporo... Przede wszystkim turnieje sezonowe: w Stalowej Woli, Krakowie, Gdyni, Bydgoszczy... Najważniejszym osiągnięciem jest czwarte miejsce w Mistrzostwach Polski. Nie potoczyło się tam za bardzo po naszej myśli, został mały niedosyt... To była duża impreza, a czwarta drużyna w Polsce to i tak nieźle. Do medalu troszkę zabrakło, ale cóż... Może jeszcze przyjdzie czas.

5. Jak wobec Twojego zaangażowania w sport byli nastawieni rodzice? Nie mieli nic przeciwko, że grasz?

Rodzice nigdy nie ingerowali ani w moją edukację, ani w sport. Samemu sobie wszystko wyznaczałem, samemu we wszystkim radziłem. Dopóki w szkole wszystko jest dobrze, to nie potrzeba żadnych nacisków z ich strony.

6. Grasz w coś jeszcze oprócz kosza?

No, wiadomo, na komputerze się grywa, na konsoli… Nie, no wiadomo, że czasem to w piłkę z chłopakami się gdzieś tam jakiś meczyk ustawi na orliku. Tak to z różnymi dziedzinami sportu miałem styczność, swego czasu grałem w siatkę i też nieźle nam szło, na zawody mazowieckie się dostaliśmy. Ogólnie to we wszystkim, gdzie można się ruszać.

7. W sporcie są w danych dziedzinach najlepsi, tacy mistrzowie, których podziwiamy, chcemy naśladować. A Ty? Jaki sportowiec Tobie najbardziej imponuje, jest Twoim idolem?

Dla mnie przykładem idola jest zawodnik Clippersów - Chris Paul, symbol ciężkiej pracy, który mimo niskiego wzrostu ma niesamowite warunki fizyczne - szybkość, zwinność. Do tego kim jest teraz, doszedł właśnie dzięki ciężkiej pracy.

Drugą ważną postacią jest Black Griffin oraz zawodnicy, których się często widzi, takie sławy koszykarskie, już może nie Jordan, bo taki trochę przereklamowany jest. Jednak na pierwszym miejscu to właśnie tak jak mówiłem Chris Paul, podoba mi się jego charakter, zawziętość tego zawodnika na boisku, a to też jest ważne.

8. Masz jakieś plany albo marzenia związane z koszem, ze sportem?

Ten medal na tych Mistrzostwach Polski, może też trochę wykreowany przez trenera, to takim był właśnie marzeniem.

Moim koszykarskim marzeniem jest, żeby w przyszłości mój syn grał, jakoś próbował rozpocząć tę karierę i żeby go to zainteresowało tylko z własnej woli oczywiście, bo nie będę mu nic narzucał. Ja już jakieś tam doświadczenie będę miał, więc wiem, jakie błędy ja popełniłem, jakie błędy klub popełnia, może jemu uda się jakoś wybić wyżej. Sport jest niesamowity, tylko jednostki spośród setek ludzi, którzy coś robią, gdzieś się dostają.

9. Jeśli chodzi o naszą szkolną drużynę, opowiedz coś o niej, kto was trenuje...

Naszym trenerem jest nauczyciel WF-u p. Andrzej Wall. Dostaliśmy się drużyną szkolną do pierwszej piątki. Mamy jednak problem z zawodnikami, nie ma ich za dużo. Brakuje sportowców i to nie chodzi tylko o naszą, szkolną drużynę, ale to już jest taki kryzys globalny. Wina leży tutaj również po stronie rodziców, którzy naprawdę krzywdzą swoje dzieci, dając jakieś zaświadczenia lekarskie, które nie wiadomo skąd jest i gdzie było pisane. Problem jest i to spory. Jeśli chodzi tutaj o szkolną drużynę koszykarską, to chyba my jesteśmy ostatnią reprezentacją, bo później po prostu nie będzie miał kto grać. Potrzebne są też takie imprezy sportowe, żeby inni zobaczyli, że w szkole jest ta kadra, może wtedy ktoś by przyszedł, spróbował. Tym bardziej, że teraz ta koszykówka jest tam gdzieś na topie. A teraz to gdzieś tam na tablicy ogłoszeń wisi smutna kartka o treningach, którą mało kto czyta...

Jak już mówiłem brakuje ludzi, na SKS-as nie ma z kim grać i gdzieś tam angażuję swoich kolegów z lat poprzednich. Treningi są w środy o 15 i przy okazji zapraszam chętnych ;)

Sport jest naprawdę fajny, ta zdrowa rywalizacja kształtuje później tę podświadomość, charyzmę, która potem przydaje się w życiu w różnych sytuacjach.

Teraz czeka mnie maturka, przygotowujemy się też na rozgrywki na wiosnę. Przez sytuację taką, jaką mamy, chcemy zdobyć medal, tak na zakończenie kultywowania tego sportu w naszej szkole… Co będzie dalej, czas pokaże.

 

Aleksandra Halicka, kl. 1B

 

Źródło zdjęcia:

http://www.echodnia.eu/apps/pbcs.dll/article?AID=/99999999/STUDNIOWKI900405/140129951