W październiku odbył się XII Międzynarodowy Festiwal Gombrowiczowski, którego Teatr Powszechny im. J. Kochanowskiego w Radomiu jest już organizatorem od 1993 r. Ekipy teatralne z całego świata zjeżdżają się, aby przedstawić swoją interpretację tekstów Gombrowicza, których przesłanie staje się coraz bardziej aktualne.

"Świętość, majestat, władza, prawo, moralność, miłość, śmieszność, głupota, mądrość,
wszystko to wytwarza się z ludzi, jak alkohol z kartofli."
Witold Gombrowicz „Ślub”

Znakomita gra aktorska, wielka scena, a do tego interakcje z widzem – to przepis na sukces. Łukasz Stawowczyk w roli głównego bohatera był genialny, niepewny i próbujący dociec swoich racji, ale jednak coś sprawiało, że widz czekał z niecierpliwością na jego następny ruch, albo Pijak - Jarosław Rabenda, gdy (dosłownie!) wtoczył się na scenę, uprzednio przechodząc przez fotele widzów (gdzie spotkało to akurat mnie i moją koleżankę obok) i grożący wszystkim swoim ''palcem zagłady''.Miałam okazję być na owych dwóch spektaklach. Pierwszy, zaczynający festiwal ,,Ślub'', odbył się w sobotę 22 października. Wydarzenia rozgrywają się w jakimś opuszczonym hangarze. A może schronie? Gdzieś tam toczy lub właśnie kończy się straszna wojna, a dwóch ocalałych żołnierzy próbuje wrócić do przedwojennego życia i jego świata. Ale tego świata już nie ma. Wszystko zostało „zrujnowane i wypaczone”. Dom zamienił się w karczmę, rodzice zwariowali, a narzeczona stała się... osobą lekkich obyczajów. Może ceremonia ślubu przywróci przedwojenny porządek? Nie, już jest za późno. Henryk, główny bohater, powojenny ludzki produkt, wkrótce sam zostanie tyranem.

Drugim spektaklem, na który się udałam, była rozgrywana w ostatni dzień festiwalu ''Iwona, księżniczka Burgunda''. Wykonała ją grupa teatralna z Buenos Aires, co było dla mnie miłym zaskoczeniem. Aktorzy mieli groteskowe, trochę przerażające makijaże, które wyglądały jak maski sceniczne. Jedynie główna bohaterka – Iwona – pozostała ''naturalna'', nam widzom wydając się najnormalniejsza z całej ich grupy, a dla pozostałych stając się przez to celem okrutnych żartów.

Podsumowując, mimo drobnych wpadek, które myślę, zdarzają się zawsze i zdarzać się będą jeszcze na pewno, Festiwal Gombrowiczowski był niesamowitym przeżyciem i czymś, na co człowiek powinien udać się chociaż raz w życiu. Pamiętajcie więc – następny już w przyszłym roku w październiku! Nie przegapcie!

 

Aleksandra Bardziak, kl. 1C

 

Zdjęcie:

Ulotka grupy aktorskiej z Buenos Aires - „Iwona - księżniczka Burgunda” (zdjęcie autorki).