Zapraszamy do lektury gazetki szkolnej "CzachPress".

CZACHPRESS 37

 

Liceum. Co może kojarzyć się z tym słowem? Na pewno szkoła, gdzie jest mnóstwo nauki. Na początku przygody w liceum nie nauka jest najważniejsza. Ważniejszą rzeczą od niej jest zaaklimatyzowanie. Poradzenie sobie z faktem, że się jest nowym. Właśnie bycie nowym. Jak to wygląda?

Przedszkole jest pierwszym etapem w życiu małego człowieka, gdy zaczyna swoją przemianę. Jest wtedy jak mały, słodki robaczek, który powoli poznaje świat większy niż własne otoczenie. Przez dwa lata oswaja się i chłonie wszystkie nowości jak gąbka. Ale jak to bywa, początki nie są łatwe. Poznajesz nowych ludzi, nowe miejsca i zaczynają obowiązywać cię reguły, do których musisz się bezwzględnie dostosować. Kto nie pamięta strachu, który towarzyszył mu pierwszego dnia w szkole.

Na wstępie chciałabym zaznaczyć, że ,,Małe życie” Hanyi Yanagihary nie jest książką dla każdego. Nie jest też pozycją, którą należy czytać w ciężkich okresach życia, licząc, że dzięki niej nasz stan emocjonalny się poprawi. Tak naprawdę jest to 850 stron czystego bólu i cierpienia. Literatura tego typu ma to do siebie, że albo się ją kocha, albo nienawidzi. Ciężko jest pisać o książce, która narobiła tak dużego szumu na rynku wydawniczym i otrzymała tyle prestiżowych nagród, takich jak National Book Award w kategorii Literatura piękna. Wszystko brzmi pięknie, ale w czym tkwi fenomen powieści Yanagihary?

Długo zabierałam się za napisanie tej recenzji (albo czegoś w stylu recenzji), bo kompletnie nie wiedziałam, jak mogłabym ją zacząć. Zastanawiałam się, co powiedzieć o tej książce, żeby zbyt dużo nie zdradzić, ale jednocześnie zachęcić do jej przeczytania. Słowa nie są w stanie opisać emocji, jakie towarzyszyły mi podczas lektury. Po prostu trzeba ją przeczytać.

Mowa tutaj o „Świetle, którego nie widać” A. Doerra. Napisanie tej książki zajęło autorowi blisko dziesięć lat, ale patrząc na efekty końcowe – zdecydowanie poczekałabym i kolejne dziesięć.