6 października bieżącego roku w Polsce odbyła się premiera polsko-brytyjskiego filmu pt. „Twój Vincent”. Oczywiście, jako wierna fanka twórczości van Gogha, nie mogłam tego przegapić. Poszłam do kina z dużymi oczekiwaniami i muszę przyznać, że ani trochę się nie zawiodłam.

Ekranizacja przedstawia wydarzenia po śmierci wielkiego artysty. Poznajemy postać Armanda Roulina - syna przyjaciela Vincenta - który ma za zadanie dostarczyć list napisany przez van Gogha przed śmiercią do brata. W trakcie swej podróży dowiaduje się, że brat malarza również nie żyje, jednak Armand uważa, że pismo powinno trafić w ręce osoby, która była artyście bliska. Z tego powodu wyrusza w dalszą drogę śladami van Gogha.

„Twój Vincent” to swoiste badanie tajemniczych okoliczności śmierci malarza – teorii jest niemało i trudno wydedukować, czy któraś z nich jest właściwa. Jednak oprócz tego jest to także historia o życiu samotnego, nierozumianego przez otoczenie i niedocenianego malarza. Vincent van Gogh to postać tajemnicza, w filmie przedstawiono go jako wrażliwego introwertyka, który stroni od głośnych przyjęć, nie radzi sobie w kontaktach z kobietami i nie potrafi przeciwstawić się innym. Widz obserwuje również postępującą chorobę psychiczną artysty, która finalnie prowadzi do wielkiego nieszczęścia.

Moim zdaniem, tę produkcję można nazwać współczesnym dziełem sztuki. Jest to film animowany, który powstał z wielu ręcznie namalowanych obrazów. Nad tym efektem pracował zespół 125 malarzy z różnych krajów, a wynik tej współpracy robi ogromne wrażenie. W polskiej wersji filmu bohaterów dubbingują doskonali aktorzy, wśród których są m. in. Jerzy Stuhr czy Danuta Stenka. Całość doskonale uzupełnia piękna muzyka Clinta Mansella.

Film „Twój Vincent” warto zobaczyć choćby dla samego aspektu wizualnego, choć oczywiście to nie jest jego jedyna zaleta. Ekranizacja, w trakcie godziny i trzydziestu pięciu minut, jest w stanie obudzić w widzu całą gamę emocji, a także skłonić do refleksji. Ja wyszłam z kina do głębi poruszona obrazem samotnego, wrażliwego artysty, który w nikim nie odnalazł zrozumienia. Film zobaczyłam 12 października i od tamtego czasu nie było dnia, w którym bym o nim nie pomyślała. Mam wrażenie, że zostanie w mojej pamięci znacznie dłużej, więc film „Twój Vincent” polecam gorąco nie tylko fanom van Gogha czy koneserom kinematografii, ale także tym, którzy potrafią docenić dzieła wzbudzające w odbiorcy różnorakie doznania oraz takie, które wyryją się w jego pamięci i będą go co jakiś czas "nękać" powracającymi myślami.

 

Natalia Kuś, kl. 2C

 

Źródło zdjęcia:

http://1.fwcdn.pl/po/82/07/698207/7799420.6.jpg