W ostatnich dniach obchodziliśmy 20. rocznicę zamachu na dwie wieże World Trade Center. W mediach po raz kolejny pojawiły się informacje o tragedii z 11 września 2001 r. Zdałam sobie wtedy sprawę, jak kruche jest wszystko to, co posiadamy. Nie zliczę, ile razy rezygnowałam z czegoś tylko dlatego, że bałam się reakcji mojego otoczenia. Zaczęłam zastanawiać się, czy te 3 tysiące osób, które znalazły się tamtego poranka w wieżach World Trade Center były gotowe na to, co się stało? A może jednak były tak samo przestraszone i zagubione jak my?

Te pytania dręczyły mnie do końca dnia. Doszukiwałam się również powodu, dlaczego tak wiele ważnych rzeczy odkładamy na później, nie wiedząc, ile tak naprawdę czasu nam zostało. Przecież wciąż powtarzamy sobie, że jesteśmy jeszcze młodzi i że mamy jeszcze na to czas, lecz czy to prawda? Oczywiście, że nie, ale przecież nikt nie oszuka nas tak dobrze, jak my sami siebie. Myślę, że jesteśmy po prostu tchórzami, którzy z wygody stają się oportunistami, bo po prostu obawiają się odrzucenia. Jesteśmy uzależnieni od akceptacji i oceny rówieśników, która w ostatecznym rozrachunku jest zupełnie nieważna. Czy jestem hipokrytką, pisząc to? Owszem, nie różnię się w tym od reszty społeczeństwa. Każdego dnia boję się tego, co myślą o mnie inni ludzie i boję się odrzucenia. Każdy z nas przecież potrzebuje akceptacji. Potrzeby przynależności oraz uznania i szacunku znajdują się w piramidzie Abrahama Maslowa na wyższych poziomach. Skąd więc ten felieton? Przecież przed chwilą sama udowodniłam, że jest to nieodzowny elementem naszego życia. Szczególnie jako młodzi ludzie potrzebujemy czuć się członkiem jakiejś grupy, a media społecznościowe wciąż podsycają w nas strach przed odrzuceniem. Nie możemy jednak zapominać o potrzebie, która stoi na samym szczycie tej hierarchii. Tak często przez presję, jaką wywiera na nas rodzina, rówieśnicy czy szkoła rezygnujemy z samorealizacji, co jest naszym największym błędem. Jak mamy dowiedzieć się, kim tak naprawdę jesteśmy, jeśli nie możemy realizować swoich pasji z obawy przed wyśmianiem? Muszę przyznać, że wizja wykpienia mnie przez najbliższych jest moim koszmarem, lecz czy oznacza to, że powinnam się poddać w rozwijaniu swoich pasji? Oczywiście, że nie. Te same media społecznościowe mogą pomóc nam znaleźć osoby o takich samych zainteresowaniach. Możemy je nawet tam realizować.

Mówiąc o presji, jaką doświadcza każdy z nas, należy przypomnieć, że stres, który powstrzymuje nas przed samorealizacją, nie wpływa tylko na naszą psychikę, ale również na nasze zdrowie fizyczne. Nie jesteśmy w stanie wyeliminować go ze swojego życia, dlatego powinniśmy nauczyć się radzić sobie z nim. Pamiętajmy również, że jeśli nie potrafimy sobie sami z nim poradzić, powinniśmy poprosić o pomoc specjalistę, ponieważ życie ludzkie jest zbyt krótkie i kruche, by poświęcić swoje szczęście w imię strachu.

 

Natalia Stachowicz, kl. 3C