„Gdyby był ze mną, wszystko potoczyłoby się inaczej…”

Gdy zaczynałam czytać tę książkę, stwierdziłam, że chyba nie polubię stylu pisania autorki i byłam bardzo negatywnie nastawiona do dalszej części. Nic bardziej mylnego. Powieść wciągnęłam mnie tak, że nie chciało mi się nawet wstać i iść napić wody. Gdy dotarłam do końca, poczułam całkowitą pustkę. Przysięgam wam, nie płakałam. Po prostu siedziałam w ciszy. Historia Autumn uderzyła we mnie wręcz za mocno. Jest prosta, piękna i przede wszystkim prawdziwa.

Przez prawie 400 stron książki poznajemy historię Autumn i Finna. Byli oni najlepszymi przyjaciółmi od dzieciństwa, ich rodziny bardzo się przyjaźnią, a na dodatek mieszkają naprzeciwko siebie. Kiedyś byli nierozłączni niczym dwie bratnie dusze. Teraz mijają się na szkolnym korytarzu, jakby się nie znali.

Może się wydawać, że to tylko książka o nieszczęśliwej miłości, dla mnie jednak przede wszystkim jest to opowieść o dojrzewaniu. Pokazuje, jak na przestrzeni lat możemy się zmienić, jak pod wpływem społeczeństwa możemy zatracić siebie i udawać kogoś, kim nie jesteśmy. Jak popularność może być zgubna, a najlepszy przyjaciel może stać się dla nas obcą osobą. Jak wszystko możemy stracić w ułamku sekundy.

Książka porusza również kwestię depresji, niezrozumienia i trudnych relacji w rodzinie. Narracja prowadzona jest w taki sposób, że wyjątkowo łatwo jest zżyć się z bohaterami. Im dalej zagłębiamy się w historię, tym bardziej ściska nas serce, bo przecież już na początku książki wiemy, co się wydarzy. Autorka pozwala nam przez jeden krótki moment poczuć radość, ulgę i nadzieję, żeby potem wyrwać nam to z piersi i pozostawić pustkę.

Julia Głogowska, kl. 1C