„Few Good Things” jest trzecim albumem studyjnym rapera i producenta muzycznego Saby. Zgodnie z zapowiedziami ukazał się on 4 lutego. Gości na nim wielu artystów z różnych sfer muzyki, jednak głównie obcujemy tutaj z hip-hopem i różnymi eksperymentami wokół niego.

Album jest wypełniony przeróżnymi głosami, sam Saba ma umiejętności wokalne i udowadnia to, prezentując w utworach różne style i flow, co jest jednym z najlepszych elementów całego projektu. Mimo tego, spośród czternastu piosenek solowo występuje jedynie na dwóch. Sami goście, moim zdaniem, wypadają świetnie, wynika to oczywiście z ich umiejętności. Samego Saby, wydaję mi się, nie brakuje na poszczególnych utworach, mimo wielu zwrotek i refrenów z udziałem gości. Dzięki takiej różnorodności wokalnej, album nabiera ciekawej formy i wpływa to pozytywnie na jego całokształt.

Tematyka „Few Good Things” jest jednolita od początku do bardzo dobrze zaprojektowanego końca. Album ten jest najbardziej osobistym tekstowo projektem Saby. Głównie koncentruje się na późnym dzieciństwie i związanymi z nim trudnościach oraz całkiem znanym motywie w samym rapie, czyli wychowaniu się w biedniejszej dzielnicy dużego miasta, w tym wypadku jest to Westside Chicago. Widoczne są tu także próby doszukiwania się optymizmu.

Dobór brzmień „Few Good Things” często bazuje na konceptach rodem wziętych z rapu pierwszych lat XXI wieku. Zauważalne są inspiracje między innymi duetem Outkast z lat ich świetności. Przy tym pojawia się świeżość i klimat, który odczuwalny jest już po pierwszym spojrzeniu na samą okładkę.

Z problemów tego projektu wymieniłbym na pewno ułożenie piosenek, które są porozrzucane w dość chaotyczny sposób, szczególnie między drugim a piątym utworem. Dopiero od „Come My Way” album zaczyna tworzyć harmonię, choć nadal z pewnymi wybojami. Poza tym jeszcze mam problem z dynamiczniejszymi kompozycjami, na których duży nakład pracy i dodawanie elementów do podkładu spowodowało stan, w którym robi się już z tego bałagan. Nie są one złe, jednak brzmieniowo lepiej wypadają te spokojniejsze utwory, np. „Still” czy „a Simpler Time”.

„Few Good Things” jest, moim zdaniem, dobrym albumem. Traci na wybitności z powodu pierwszej połowy, która może zniechęcać. Mimo tego, dzięki różnorodności zaprezentowanej przez samego Sabę oraz resztę artystów (m. in. 6LACK, Smino czy G Herbo), jest to miły do posłuchania oraz przemyślany kawałek muzyki.

 

Paweł Czajkowski, kl. 1C

 

Źródło zdjęcia:

https://www.popkiller.pl/2022-02-05%2Csaba-few-good-things