Książka, którą przeczytałam ostatnio, mimo iż ukazała się parę dobrych lat temu, jest kontynuacją pierwszej powieści Stephanie Garber pt. „Caraval”. Druga część znacznie różni się od poprzedniczki, jednak jest tak samo wciągająca.
Wcześniej poznaliśmy historie z perspektywy Scarlett, tu jednak to młodsza z sióstr Dragna – Donatella – jest główną bohaterką. Jej zadziorny charakter i fakt, że w przeciwieństwie do rozważnej siostry nie boi się ryzyka, sprawia, że powieść przedstawia nam więcej dramatycznych wydarzeń, o których nie da się przestać czytać. A wszystko jest jeszcze mroczniejsze, gdyż w tej edycji Caravalu stawką nie jest zwykłe marzenie, lecz bezpieczeństwo wszystkich na wyspie. Dodatkowym celem Telli jest zlecone przez jej „przyjaciela” zadanie – odkrycie tożsamości Mistrza Gry – Legendy, a to może zrobić tylko, jeśli przejdzie cała grę, która i tak zdaje się być skierowana przede wszystkim do niej, nie do wszystkich graczy.
Cała powieść, tak jak poprzednia, bardzo mnie zachwyciła. Magia i styl, w jakim jest napisana, sprawia, że da się odczuć dość piracki, biesiadny, a zarazem uroczysty i ponury klimat tego świata. Opisy i postacie są niezbędnym elementem powieści i bardzo wpływają na nasze emocje. Dynamika, jaką fabule nadawał nowy bohater – Jacks, sprawiła, że zakochałam się w tej książce jeszcze bardziej, a dobrze już nam znany Dante dał się poznać od innej strony, dzięki czemu zmieniło się moje nastawienie w stosunku do jego osoby.
Bardzo spodobał mi się również kontrast między siostrami, jednak w przeciwieństwie do poprzedniej części brakowało mi tu ich „siostrzanej miłości”. Tam Scarlett robiła wszystko dla siostry, tu Tella wspomniała o siostrze może ze trzy razy. Starsza siostra tu również nie przejmuje się tym, w jaką niebezpieczną grę wplątała się Donatella, ale spokojnie rozmawia z nią o chłopcach i pięknych sukniach. Ponadto, nie przypadł mi do gustu początek samej gry. W „Caravalu” zostaliśmy poinformowani, że nie będziemy w stanie odkryć, co jest prawdą, a co iluzją, co dodawało mroku i magii historii. Tu zaś wiadomość mówiła, że wszystko to może dziać się naprawdę. To było wielkim zaskoczeniem i jednocześnie dodawało jeszcze więcej tajemnic, ale psuło sam zamysł Caravalu, jakim jest magia.
Sam motyw Mistrza Gry, którym jest Legenda, zachwycił mnie i zawiódł jednocześnie. Gdyż mimo iż jego tożsamość zostaje potwierdzona dopiero pod koniec powieści, to już z początku dostajemy wyraźne wskazówki odnośnie tego, kim jest tajemniczy Legenda. To sprawia, że pod koniec nie jesteśmy zaskoczeni. Jednak gdy już domyślimy się, kim on jest, wszystkie wydarzenia z nim związane zyskują drugie dno i powodują coraz to większy uśmiech podczas czytania.
Ta seria Stephanie Garber jest moją ulubioną w tym roku. Autorka nie wyszła z formy i ponownie nas zachwyciła. Jej sposób opisywania całego świata bez problemu pomoże nam wyobrazić sobie każde wydarzenie, suknie czy miejsce, o których mowa w tekście. Trzeba przyznać, że magii było tym razem mniej niż w pierwszej części, jednak wciąż czułam się magicznie podczas czytania.
Teraz czytam już finalną część serii, jednak wciąż myślę o wydarzeniach z „Legendy”. Zresztą nie tylko ja, gdyż Tella też bardzo często je wspomina. Skoro więc główna bohaterka sama się tym zachwyca, to czy nie warto sprawdzić, o co chodzi?
Aleksandra Gruszka, kl. 2C