Do niedawna hegemonia Windowsa na świecie była niezaprzeczalna. Co prawda, liczył się również system operacyjny od Apple, aczkolwiek tylko w USA. Europa i zasadniczo reszta świata zostały skazane na produkty giganta z Redmont.

Naturalnie, istnieli również zapaleni linuksiarze, bazujący na otwartym systemie operacyjnym, głównie Debianie lub Red Hacie, jednak, jak już wspomniałem, byli to zapaleńcy. Pełna władza, a czasami nawet możliwość zainstalowania systemu, okupione były żmudną pracą w trybie tekstowym, a co za tym idzie opanowaniem mnóstwa komend, kompilacji jądr i innych dziwnych rzeczy, od których zwykłym, szarym użytkownikom jeżą się włosy na głowie. Mimo to wolne systemy zyskiwały coraz więcej zwolenników, mających dość korzystania z, co tu dużo ukrywać, kapryśnego systemu Microsoftu.

Istnieje pewna teoria dotycząca jakości kolejnych Windowsów. Jest zmienna, niczym w kalejdoskopie. DoS – ok, Windows 3.1 – nie bardzo, 95-ok, 98- nie bardzo itd. Obecnie, miłościwie panuje nam Ósemka, która, z racji Teorii Kalejdoskopu plasuje się w tej drugiej, gorszej kategorii. Nietrafiony, w stosunku do pecetów interfejs Metro, BRAK MENU START, dziwne problemy z kompatybilnością i inne wady były krokiem wstecz, w stosunku do znakomitej Siódemki. To miało się zmienić wraz z wypuszczeniem patcha eliminującego część wyżej wymienionych bolączek i wprowadzającego kilka swoich. Absolutnym szczytem jest sposób przeprowadzania aktualizacji, gdzie w niektórych przypadkach, aby móc z niej skorzystać, należy ściągnąć wcześniej poprawkę dodającą możliwość upgrade'u do 8.1. Jeżeli zaś jesteście posiadaczami 3 specyficznych wersji systemu, nie przeprowadzicie instalacji przez internetowy Windows Store. Musicie pofatygować się do sklepu i samodzielnie zainstalować świeżą kopię systemu. Uff...

Wracamy do Linuxa. Od kilku lat, dzięki firmie Cannonical możemy cieszyć się najpopularniejszą obecnie dystrybucją – Ubuntu. Z każdą kolejną wersją (wydawaną co 6 miesięcy) staje się coraz bardziej „idiotoodporne”. Obecnie, do zainstalowania i spokojnego korzystania z niego nie jest potrzebna żadna wyspecjalizowana wiedza informatyczna. Wystarczy umieć czytać ze zrozumieniem. Baza otwartych sterowników do 90% sprzętu komputerowego wgrywana jest z automatu. I wreszcie aktualizacje. Regularne i bezstresowe. Niezależnie od wersji, wystarczy połączenie z Internetem, co obecnie nie jest problemem. Nie podoba się środowisko graficzne? Chwilka na forum i możemy zmienić kontrowersyjne Unity na starego-nowego GNOME'a albo nawet KDE, jeśli mamy taką fantazję. W efekcie, jedyną rzeczą, jaka trzymała większość użytkowników przy Windowsie, to konieczność korzystania z wyspecjalizowanego oprogramowania i... gry. Jednak wraz z rozwojem aplikacji pozwalających na „emulowanie” środowiska Wndowsa w Linuxie oraz rozwój platformy Steam, ten problem powoli też przestaje być problemem.

...Adios, Windows?

Patryk Bielec, kl. 3B