Nie będę opisywać kariery Grzegorza, jako piłkarza, bowiem wiadomo - reprezentant Polski za czasów „Orłów Górskiego”, król strzelców Mistrzostw Świata '74, zawodnik, który w każdej chwili mógł rozstrzygnąć losy meczu. Warto jednak bliżej przyjrzeć się jego działalności po zakończeniu piłkarskiej kariery, a konkretnie jego niezbyt udanej przygodzie z PZPN. Z pewnością dla wielu z nas, na swój sposób, była to starsza wersja polskiego Mario Balotelliego!

Jego zwycięstwo w drodze o „stołek” prezesa było dla mnie lekkim zaskoczeniem i w kościach czułem, że Grzegorz nie jest odpowiednim człowiekiem na to stanowisko, o czym przekonać się mieliśmy w najbliższych kilkunastu miesiącach. Przyszedł w trudnym dla polskiej piłki czasie, a prawdziwym wyzwaniem było dla niego sprawne zorganizowanie Mistrzostw Europy w 2012 roku. Z tego zadania nie wywiązał się najgorzej i można powiedzieć, że Euro, prócz wyniku naszej reprezentacji, okazało się dla Polski niemałym sukcesem. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie cała otoczka związana z przygotowaniami do Mistrzostw, inwestycjami czy dość osobliwymi wypowiedziami w mediach, które nierzadko przyprawiały o zawrót głowy, nawet najbardziej wyrozumiałych kibiców...

Ilość artykułów w prasie na temat kontrowersji związanych z jego osobą, przekraczała wszelkie normy - osławione „taśmy prawdy”, częste zaglądanie do kieliszka czy pranie brudnych pieniędzy to tylko nieliczne z wielu oskarżeń wysuwanych pod jego adresem. Prym w nakręcaniu karuzeli nienawiści przeciw Grzegorzowi wiódł, oczywiście, niezawodny przy wszelkiego rodzaju aferach, „Super Express”. Nie mówię tutaj o tym, że nie zgadzam się z opiniami na temat byłego prezesa PZPN, jednak poziom niektórych artykułów w tej gazecie przyprawiał mnie o mdłości. Zastanawiałem się wtedy, co jest gorsze: to, co powiedział Lato, czy to, w jaki sposób skomentowano tę wypowiedź? Nie musiałem zastanawiać się zbyt długo, by stwierdzić, że jedno warte jest drugiego. Podobnie sprawa miała się z internetem i znanymi Wam stronami humorystycznymi czy też portalem YouTube. Wszelkiego rodzaju „memy”, filmik, w którym Grzegorz opowiada o swoim „rekordzie na setkę” (powiem o tym dalej), czy śmieszne sytuacje z jego udziałem, podbijały serca polskich internautów. Przyznam szczerze, że w wielu sytuacjach nie mogłem wytrzymać ze śmiechu. Grzegorz Lato u sterów Polskiego Związku Piłki Nożnej dostarczał nam wielu emocji. Negatywnych czy pozytywnych? Zależy dla kogo.

W każdej historii musi być ziarno prawdy i zasada ta świetnie sprawdza się w przypadku najlepszego napastnika dream-teamu Kazimierza Górskiego. Konflikt z Janem Tomaszewskim wielokrotnie nagłaśniano na łamach prasy, lecz Grzegorz wykazywał się stoickim spokojem, unikając komentarzy na ten temat. Nie zyskał także sympatii wielu polityków, ekspertów piłkarskich oraz w końcu samych piłkarzy. Przykładem może być tutaj sytuacja po meczu z Wybrzeżem Kości Słoniowej w 2010 roku, kiedy to udzielającemu wywiadu Łukaszowi Fabiańskiemu, Grzegorz Lato wchodzi przed mikrofon i parafrazuje powiedzenie Tomaszewskiego: „Nie ma dobrych bramkarzy, są tylko źle trafieni.. he, he, he”. Mina reprezentanta Polski mówi sama za siebie, a media dostają kolejny pretekst do tego, by prezesa nazwać prostakiem.

Sporo do życzenia pozostawia także jego umiejętność porozumiewania się w języku angielskim, o czym przekonaliśmy się przy okazji konferencji prasowej dotyczącej Mistrzostw Europy Euro 2012. Grzegorz nie byłby sobą, gdyby „Mistrzostw Europy” nie zamienił na „Mistrzostw Świata” czy też po prostu nie mówił w dość niezrozumiały sposób, tym razem niemający związku z nadużywaniem alkoholu, a jedynie zwyczajnym brakiem znajomości języka. Były prezes PZPN generalnie miał problem z udzielaniem wywiadów zagranicznym dziennikarzom. Podobna sytuacja miała miejsce po losowaniu grup Euro 2012, kiedy poproszony o komentarz, gorączkowo wołał o pomoc swojego współpracownika.

Najlepszy popis dał jednak podczas nagrywania życzeń z okazji Świąt Bożego Narodzenia (czytał z kartki), można było wówczas odnieść wrażenie, że zapomniał o jakichkolwiek przecinkach czy kropkach, w efekcie czego, widzowie słyszeli jeden, ciągły potok słów, z każdą chwilą coraz bardziej wzbudzający litość. Cytat „Z całej Europy zdaję sobie sprawę...” najgłębiej zapadł mi w pamięć, choć może dlatego, że Jerzy Kryszak stworzył, z tego właśnie wystąpienia, godny polecenia kabaret.

Miałem jeszcze odnieść się do „Rekordu na setkę”, czyli krótkiego „żartu” jakim Grzegorz Lato uraczył dziennikarza, pytającego o jego rekord na sto metrów, gdy był jeszcze piłkarzem. Po feralnym pytaniu, prezes z powagą odpowiada”3 sekundy...”, czym zaskakuje swojego rozmówcę, lecz wszystko wyjaśnia się, gdy Lato imituje podnoszenie do ust kieliszka z wódką w trzech ruchach, odliczając „Raz, dwa, trzy!” i wybuchając charakterystycznym dla siebie śmiechem.

Jego następcą został Zbigniew Boniek i stosunkowo krótka jeszcze działalność „Zibiego”, jako „sternika” PZPN, już ujawniła nam smutny i pełen finansowych nieścisłości obraz panowania Grzegorza Laty. Warto jednak samemu zastanowić się, ile w tym prawdy, a ile spekulacji, bo przecież nie można opierać swojej opinii o kimś tylko na podstawie plotek. Mimo wszystkich tych przekrętów, prawdziwych lub zmyślonych przez media, mimo kompromitujących wpadek i uszczypliwości, odnoszę wrażenie, że Grzegorz Lato w naszej zbiorowej pamięci wcale nie zapisał się tak źle, jak się wydaje, lub jak chciałby tego „Super Express”. Faktem jest kompletnie nieudana przygoda z PZPN, lecz wiecie, czego nauczył mnie Grzegorz Lato? „Ten nie robi błędów, kto nic nie robi”, jak powiedział w jednym z wywiadów i co naznaczyło chyba całą jego prezesurę...

 

Krystian Pomorski, kl. 1C

Źródło zdjęcia:

http://gwizdek24.se.pl/galeria/grzegorz-lato-przed-sejmowa-komisja-sportu-zarabiam-tylko-50-tys-z,216599/74562/142795/