W pierwszy piątek września brutalnie zderzyłam się z rzeczywistością. Pisząc prościej, wróciłam do rodzinnego miasta z krótkiego pobytu za granicą. Celem mojego wyjazdu była wizyta u wujostwa, która pozostawiła we mnie nutę melancholii, a może nawet tęsknoty. Spędziłam doprawdy cudowny czas, ani razu nie myśląc o Radomiu. Nie twierdzę absolutnie, że nie miałam o kim, jednak samo miejsce zamieszkania napawa mnie nudą i obojętnością. W mojej głowie zaczęły się zatem pojawiać pytania: „Czy naprawdę muszę opuszczać Dublin?” Mimo że doskonale znałam odpowiedź, nic nie sprawiło, że zmieniłam tory swych przemyśleń.

Dublin emanuje energią młodych ludzi. Z wielką życzliwością oraz otwartością spotykałam się więc na porządku dziennym. Ciepłe uśmiechy przechodniów i krótkie rozmowy niezwykle umilały mój pobyt. Zaabsorbowana tutejszymi zwyczajami pośród kamiennych zabudowań, starych uliczek i kolorowych pubów obserwowałam niesamowicie wyróżniające się młodziutkie społeczeństwo. Odwiedzając centrum, to właśnie „zwykłe” i „szare” miejsca wywarły na mnie największe wrażenie. Z każdym kolejnym przyjazdem coraz bardziej doceniam i zauważam otoczenie. Różnorodność kulturowa, religijna oraz rasowa w jednej lokalizacji i w tym samym czasie. I to przecież całkowicie zrozumiałe w takim mieście jak Dublin, lecz pewien głos z tyłu głowy nie pozwalał mi wyjść z zachwytu. Zwykłe, kręte alejki nabrały dla mnie nowego znaczenia, uliczny gwar zamienił się w dziwny spokój, a inność stała się osobliwie wygodna. Porównując stolicę, w której spędziłam ostatnie dni sierpnia z rodzinnym Radomiem – Dublin ciągle górował. Nie znalazłam tam co prawda tak smacznych lodów jak radomskie, ale to drobnostka. Pomyślicie, że zbyt krytycznie przedstawiłam Radom, ale tu doprawdy nie dzieje się absolutnie nic. My, młode pokolenie, potrzebujemy dozy wrażeń, doświadczeń i wolności. I właśnie z tego powodu uwielbiam wracać do Irlandii. Dublin sprawia, że nastoletnia codzienność zamienia się w pasmo cennych wspomnień.

Być może wszystko potoczyłoby się inaczej, gdybym mieszkała w Dublinie. Być może doświadczyłabym innego spojrzenia na miasto młodych. Być może to Radom byłby moim ulubionym, lepszym miejscem.

 

Zuzanna Gurnik, kl. 3C