Ein feuriger Engel

Gdy dzień pochmurny obnaży kontury,
Kiedy wreszcie rozkruszą się obojga nas mury,
Kiedy światło wyjdzie z pozornej ciemności,
To będzie moment, istnej żywości.

Nocą słoneczną, czymś nierealnym,
Niewymownym cudem, tak nadnaturalnym,
Twe oczy, gwiazdy rozżarzone.
Wpatruję się w twoje niebo,
Tak pięknie złożone.
A czas już dawno stracił znaczenie,
I siłę straciłem w całym mym ciele,
Chciałem a nie mogłem, powiedzieć tak wiele.

Mimo twego wdzięku, serca pełnego dobra,
nikt nie zauważył twych starań, w tym ja,
rzecz to okropna.
I chciałbym wrócić do tego rozdziału,
powiedzieć, iż to co robisz, jest pełne ideału!
Lecz potem spadłem z mostu, utkanego iluzjami,
do mrocznego tworu, z martwymi marzeniami.
I nie wiedziałem co następnie mnie czeka,
Jedyne czym się stałem to wrakiem człowieka...

Moc znalazłem i powróciłem.
Anormalna ilość błędów i się nauczyłem.
Raczej nie zapomniałem, o tej przeszłości,
Tsunami agonii, a tyle radości.
A więc mam skrytą nadzieję, że dnia pewnego,
Znów się spotkamy.
Otworzymy dla nas wcześniej, niedostępne bramy.
I spojrzę na ciebie,
Swoim śmiesznym wzrokiem i powiem:
Dziękuję że jesteś. Tęskniłem już z rokiem...

Jaromir Łysakowski, kl. 2A

Z dedykacją dla kogoś…
2019