O Radomiu mówi się stosunkowo mało, a jeśli się mówi, to nie najlepiej. W Polsce miasto to kojarzy się po pierwsze z niczym, a po drugie z bezrobociem, zaniedbaniem i biedą. Warszawiakom Radom kojarzy się trochę tak, jak reszcie Polski Wąchock. - Tak, tylko trzeba pamiętać, że Warszawa to Radom Europy - mówi Marcin Kępa, jeden z autorów książki „Paczka radomskich”.

„Paczka radomskich” to literacki portret miasta. Zbiór ponad pięćdziesięciu opowiadań i obrazków, których wspólnym mianownikiem jest Radom. Głównie współczesny, chociaż w kilku fabularnych tekstach pojawiają się nawiązania do historii. Głównym założeniem „Paczki...” jest wykreowanie literackiej legendy miejskiej, pokazanie magicznych miejsc, spojrzenie na otaczającą rzeczywistość przewrotnym, ale przenikliwym okiem, ukazanie, że nasz Radom jest jednak „jakiś”, że jest to miasto na swój sposób ciekawe i inspirujące.

„Paczka radomskich” - jako tytuł można ją rozumieć w trojaki sposób. - Pierwszy dotyczy popularnej niegdyś marki papierosów. Drugi stanowi określenie dla paczki przyjaciół z Radomia, jaką zawsze byliśmy, a trzeci powinno tłumaczyć się jako zbiór „radomskich” opowiadań - mówi o swojej książce autor w jednym z wywiadów - Marcin Kępa, który razem z Ziemowitem Szczerkiem i Mateuszem Kamieńskim postanowił przedstawić Radom jako miejsce ciekawe literacko i przepełnione tajemnicami.

„Paczka radomskich” nie jest jednak wyłącznie zbiorem anegdot. To próba podsumowania Radomia, charakterystyki społeczności, której przyszło żyć w rzeczywistości pełnej kontrastów, w mieście, z którego świetności nie pozostało nic albo bardzo niewiele. Na szczęście jest sporo miejsc magicznych - wśród nich cmentarz przy Cerkwi. Chowano na nim Rosjan-zaborców, chowano czerwonoarmistów, a teraz chowa się katolików, Polaków.

Dwóch autorów książki nie pisze jej wspólnie, każdy z nich ma swoją część i jej rozdziały. Pierwsza, zawierająca m.in. fragmenty o Gombrowiczu, należy do Marcina Kępy. Moim zdaniem, autor lepiej się czuje w opowieściach niż w opisie własnych emocji. Te pierwsze - krótkie opowiadania - czyta się bardzo dobrze, napisane są z subtelnym poczuciem humoru i lekkością pióra. Natomiast gdy do głosu dochodzą emocje, autor popada w pewną egzaltację, która momentami - mnie przynajmniej - irytowała i odciągała uwagę od przedmiotu opisu.Druga część, rozdziały autorstwa Ziemowita Szczerka, ma zupełnie inną poetykę. Otwiera ją „Radom, Illinois” - przezabawny monolog taksówkarza, który opowiada autorowi o Radomiu założonym w Stanach Zjednoczonych.

Część napisana przez Szczerka wydaje mi się lepsza, bardziej spójna, mniej egzaltowana. Całość jednak - to bardzo dobra, nieco antropologiczna opowieść o zapomnianym mieście. Aby odebrać tę opowieść, nie trzeba wcale znać topografii Radomia - tak jak nie trzeba znać Gdańska, by czytać Pawła Huellego, albo Breslau z kryminałów Krajewskiego. Autorom bowiem udaje się przybliżyć sylwetkę miasta, oddać duszną, nieśpieszną atmosferę miejsca, które stopniowo i małymi kroczkami zdaje się wychodzić z marazmu. I które - głęboko w to wierzę - jest jednak piękne nie tylko o zachodzie słońca.

Prawdą jest, że książka „Paczka radomskich” jest czymś wyjątkowym. To głos pokoleniowy ludzi, którzy urodzili się i mieszkali w Radomiu. Jest to ich literackie, artystyczne spojrzenie na swój rodzinny dom. Z racji swojej treści, książka powinna zainteresować nie tylko rodowitego radomianina, ale i każdego wielbiciela dobrej prozy.

 

Agata Wieczorek, kl. 2C

 

Źródło zdjęcia:

http://www.paczkaradomskich.pl/