Krzysztof Zalewski. Rocznik 84. Wokalista, kompozytor, autor tekstów, multiinstrumentalista, zwycięzca II edycji „Idola”. Jego płyta „Zelig”, która została wydana w 2013 roku, podbiła serca krytyków, jak i słuchaczy. Warto było czekać na nią dziewięć lat! I miejmy nadzieję, że to dopiero doskonała zapowiedź tego, co szykuje jeszcze dla nas Krzysztof.

W wywiadzie, którego udzielił mi po koncercie w Czytelni Kawy, mówi o swoich doświadczeniach koncertowych, o sposobach, dzięki którym można uniknąć przeciętności i o innych, równie ciekawych kwestiach…

Zacznijmy od tego, jakie masz wrażenia po koncercie? Jesteś zadowolony z występu?

Tak, tu, w Czytelni Kawy jest zawsze przemiła atmosfera. Jest to chyba jedyny klub, jaki znam, gdzie nie ma w ogóle sceny, nie ma żadnego podziału między wykonawcami a publicznością, co zupełnie nie przeszkadza. To wytwarza taką intymną i kameralną atmosferę. Miałem okazję grać tu dwa razy z Muchami, a dzisiaj z moim zespołem i jest to bardzo, bardzo dobre miejsce.

Bardzo dużo koncertujesz. Czy przychodzą Ci do głowy jakieś szczególne anegdoty z tras? Zabawne sytuacje, itp.

Wiesz, jestem w trasie od 10 lat z różnymi zespołami. Z Heyem, z Kasią Nosowską solo, z Muchami, z Brodką, z Japoto, jeździłem z Pogodno i jako Krzysztof Zalewski, tudzież Zalef też, więc anegdoty są rozmaite. Ostatnimi czasy staram się prowadzić zdrowszy tryb życia, nauczyłem się gotować kaszę, coraz mniej jem mięsa. Najlepsza anegdota jest taka, że wchodzisz na scenę i „mordujesz” wszystkich, że mamy świadomość, że stało się coś wyjątkowego. Ale też kiedyś, np. będąc w Londynie z Heyem, pech chciał, że Bob, perkusista, był ze mną w pokoju, a ja poszedłem w tango ze świeżo poznanymi Londyńczykami, no długo by opowiadać, ale koniec końców, wróciłem o 5 nad ranem, stwierdziłem, że wezmę jeszcze kąpiel, obudziło mnie walenie do drzwi, spodnie do mnie podpłynęły, zalałem pół pionu. Grzeczni Londyńczycy przenieśli nas tylko do innego pokoju, nawet nie musiałem płacić. Jednak teraz wiele się zmieniło i najważniejsze jest to, co dzieje się na scenie.

Z pewnością w utworze „Jaśniej” spora część osób zapamiętała fragment o przeciętności. Jakie są Twoje sposoby, by tej przeciętności uniknąć?

O kurczę… Chyba należy po prostu strzec w sobie odrobiny nastoletniej niezgody na kompromis, to po pierwsze. Po drugie – być konsekwentnym i wierzyć w siebie. I wtedy wydaje mi się, że można maksymalnie w miarę możliwości wyzyskać talenty, jakimi obdarzyła nas Bozia. Ale przede wszystkim – niezgoda na kompromis, taka paląca potrzeba, żeby się odróżniać. Trzeba zachować w sobie odrobinę takiego chudego, zadziornego 15 – latka.

Przez wiele lat występowałeś na drugim planie, a teraz jesteś liderem. Miałeś jakieś trudności z tym, aby przestawić się na tryb frontmana?

Trochę to pewnie trwało, przez ten rok zagraliśmy z 50 koncertów, więc to przychodzi coraz łatwiej. Od jakiegoś czasu gramy w trio, więc mam tyle do roboty na scenie, że nie ma czasu, by zastanawiać się nad tremą i czy dobrze spełniam rolę lidera. Najważniejsze, aby się dobrze bawić, grając.

 

Aby przeczytać PEŁNĄ WERSJĘ wywiadu z Krzysztofem Zalewskim, wejdź na: http://freeradom.pl/krzysztof-zalewski-wywiad-czytelniakawy :)

Daria Prygiel, kl. 3B