Prawdopodobnie przyzwyczailiśmy się do tego, że ktoś mówi nam, jak powinna wyglądać prawdziwa kobieta, chociaż niektórzy wciąż próbują walczyć z obecnymi kanonami piękna i z tymi, którzy zdjęcia poddają porządnej obróbce graficznej. Przykładem takiego zachowania jest Keira Knightley, która zgodziła się pozować dla magazynu "Interview" topless, ale pod jednym warunkiem: graficy nie mogli powiększyć ani poprawić jej biustu. Aczkolwiek nie zrobiła tego dla siebie, zrobiła to dla wszystkich kobiet, których kompleksy się powiększają za każdym razem, gdy wezmą do ręki jakąś gazetę.

Lecz wydaje mi się, że mężczyźni (a o nich zamierzam napisać dziś kilka, no dobrze, kilkaset słów) również mogą popaść w kompleksy, gdy dowiedzą się, że nie są prawdziwymi mężczyznami, gdyż aktualnie są nimi ci lumberseksualni, albo jak kto woli: drwalopodobni. Miejmy nadzieję tylko, że nikt przy okazji nie oberwie siekierą, gdyż wcale nie chodzi o drwala z piosenki Monthy Pythona, który jadł bułeczki do herbatki...

Media z przejęciem ogłosiły koniec ery (bardzo krótkiej ery, nawiasem mówiąc) metroseksualnej, która charakteryzowała się facetami skupionymi na sobie, na swoim wyglądzie, depilujących dokładnie całe ciało, a także korzystających z usług instytutów piękności. Oczywiście nic złego nie ma w tym, że ktoś dba o siebie, o swoją prezencję, ale co jeśli facet spędza więcej czasu w łazience od swojej kobiety? Drodzy chłopcy - czas schować pilniczki, żel do włosów, obcisłe spodnie i całkowicie zmienić swoją garderobę, a co najważniejsze - zapuścić ogromną brodę! Temat od razu podchwycili bloggerzy, jak i telewizje śniadaniowe, emocjonując się nim tak jakby było to wydarzenie na miarę ślubu Kate i Williama czy wizyty Baracka Obamy w Polsce. Nagłówki artykułów głoszą, że do gry wkraczają prawdziwi mężczyźni, bowiem męskość znowu jest w cenie. Jednak czy koszula w kratę, spory zarost, niedbale noszone spodnie są wyznacznikiem męskości? Czy zastąpienie trampek masywnymi oraz topornymi butami czyni kogokolwiek stuprocentowym facetem? W ogóle zastanówmy się przez chwilę: czy męskość może być, czy powinna być trendem? Ale najwyraźniej tak, ponieważ w obecnych czasach trendem może być wszystko, czego niejednokrotnie doświadczyliśmy - zdrowa i ekologiczna żywność, bycie przesadnie alternatywnym, zakupy w lumpeksach, itd., itd. Nawet bycie niemodnym stało się modne, a dotyczy głównie tych, którzy za wszelką cenę chcą wyróżnić się w społeczeństwie i którzy pragną zademonstrować swoją pogardę dla innych trendów, jednocześnie tworząc swój własny. Okazuje się, że moda dotyczy nawet bezdomnych, co potwierdza historia 55-letniego Slavika, czyli najlepiej ubranego bezdomnego. Jak widać, nawet mieszkając na ulicy, liczy się twój styl, a nie to, że brakuje ci dachu nad głową, że jesteś głodny, zmarznięty i że nie masz nikogo, kto by się tobą zainteresował. Slavik nie jest modelem czy aktorem, nie potrzebuje tytułu najlepiej ubranego. Zatem czy na pewno zmierzamy w odpowiednim kierunku? Czy ocenianie wszystkiego według kryteriów modowych jest drogą godną tak mądrych i niby inteligentnych ludzi XXI wieku? Jaki normalny, rozsądnie myślący człowiek będzie zachwycać się strojem osoby bezdomnej i będzie próbował stworzyć z tego kolejny trend? To nawet nie jest zabawne, to jest po prostu przerażające i wręcz żałosne, gdyż tak bardzo skupieni jesteśmy na wyglądzie, że nie dostrzegamy prawdziwych potrzeb i wartości, a jeszcze bezczelnie nazywamy to sztuką. Może zatem czas na nowy typ faceta - "bezdomseksualny"? Przy okazji stwórzmy też grupę "suitseksualnych" dla tych, którzy noszą głównie garnitury albo "dresseksualny" dla miłośników ortalionowych materiałów. Skoro mamy metroseksualnych, lumberseksualnych, to należy też zadbać o pozostałych mężczyzn, by nikt nie poczuł się pominięty.

Tylko sens w tym, że nie chodzi o to, jak ktoś wygląda i jakie ubrania nosi, bo moim zdaniem najważniejsze, aby strój był schludny i aby czuć się dobrze ze swoim ubiorem, lecz o to, co ktoś sobą reprezentuje, jak postępuje, jakie wartości wyznaje i jakie są jego priorytety. Jednakże o wiele łatwiej kupić kilkanaście koszul i trapery niż popracować nad swoją osobowością. A jej nie zaoferuje nam żadna marka - ani H&M, ani Chanel. Charakter trzeba ukształtować, a to zajmuje czasami więcej czasu niż ułożenie idealnej fryzury za pomocą żelu czy gumy do włosów. Nie wystarczy wystylizować się na drwala, by poradzić sobie z narąbaniem drzewa do kominka czy naprawą kranu bez korzystania z pomocy fachowca. To także nie uczyni nikogo dżentelmenem na zawołanie. Długa broda nie czyni prawdziwym mężczyzną, bo tak naprawdę każdy ma własną definicję tej prawdziwej męskości, lecz na pewno nie jest to zdjęcie na Instagramie z siekierą na tle lasu, jak mogłoby się wydawać po ilości zdjęć o tagu #lumbersexual na tym portalu społecznościowym. Ci, którzy promują styl ubioru "na drwala" są równie zaabsorbowani swoim wyglądem, jak mężczyźni metroseksualni. Choć za wszelką cenę starają się być ich przeciwieństwem i alternatywą dla kobiet, które tęsknią za typowymi samcami alfa, niewiele się różnią ani też nie odkrywają Ameryki. Flanelowe koszule są popularne od dawna, podobnie jak wytarte dżinsy i toporne buty, nie wspominając o brodzie. A jeśli jakaś dziewczyna wybiera faceta tylko na podstawie tego, jak wygląda i jak duży zarost on posiada, myśląc, że to czyni go tym PRAWDZIWYM, to szczerze jej współczuję, gdyż - według mnie - prawdziwy facet to taki, który nie jest ani metroseksualny, ani lumberseksualny, a po prostu jest sobą i nie potrzebuje nadmiernego owłosienia, by czuć się pewnie i męsko, by zapewnić swojej dziewczynie bezpieczeństwo. Daje tego świadectwo poprzez swoje zachowanie i stosunek do kobiet, ale wcale nie oznacza to, że nie dba o siebie lub się nie myje. Dlatego też drodzy mężczyźni, nie przejmujcie się trendami ani też nie martwcie się o to, że nie wpisujecie się w obecne kanony piękna, jeśli co trzy dni się golicie i od traperów wolicie airmaxy czy trampki, bo jak głosi sentencja łacińska: broda rośnie, rozumu nie przybywa, co doskonale widać na przykładzie tych, którzy sprowadzają męskość do samego wyglądu i chcą decydować o tym, kto jest prawdziwy, a kto nie. Jedyne, co oni mogą, to potknąć się o swoje niezawiązane sznurówki od butów, oby tylko przy okazji nie rozerwali koszuli ani nie potłukli swojego smarfona, bo jak potem zrobią zdjęcie na Instagram? W jakże absurdalnym świecie żyjemy, skoro nawet do tego, że ktoś posiada brodę, dorabia się ideologię...

 

Daria Prygiel, kl. 3B