Wierzyliście dotychczas, że Andrzej Lepper popełnił samobójstwo? No to już nie będziecie wierzyć, w każdym razie, jeżeli uwierzycie Patrykowi Vedze, który przedstawia zgoła inny przebieg tego tragicznego zdarzenia. To jedna z najbardziej bulwersujących scen w „Służbach specjalnych”, ale nie jedyna.

Patryk Vega, polski reżyser i scenarzysta. Znany widzom w szczególności za jeden z odważniejszych seriali o polskiej policji pt. "Pitbull". Ale to nie jest jedyne jego dzieło, jest autorem takich filmów, jak: "Ciacho", "Hans Kloss. Stawka większa niż śmierć". W październiku miała miejsce premiera jego najnowszego filmu pt. "Służby specjalne".

Likwidacja Wojskowych Służb Informacyjnych (postać Macierewicza jest obowiązkowa) wprowadza całkowity zamęt. W niebezpieczeństwie są ludzie i polskie sprawy. Coraz trudniej rozpoznać, kto jest kim i w czyim interesie działa. Powstaje nowa tajna grupa. Trafia do niej porucznik Aleksandra Lach (Olga Bołądź) wyrzucona z ABW, pułkownik SB Marian Bońka (Janusz Chabior) i kapitan Janusz Cerat (Wojciech Zieliński) po misji w Afganistanie. Troje funkcjonariuszy twardo i bez skrupułów rozprawia się z Mordochlapem (czytaj: zdrajcą) i innymi, których mniej lub bardziej radykalnie trzeba uciszyć. Skutecznie wykorzystują „kwity” z archiwów i najnowszą technikę. W jednej z pierwszych scen pada określenie, że człowiek to paproch. A więc coś, co można strzepnąć i iść dalej... Jak mówią: „my nie tworzymy historii, my się z historią tylko na chwilę spotykamy”. Ale przychodzi moment, że w plątaninie różnych „służb” cała trójka przestaje pojmować, dla kogo pracuje.

Mocny film. Tak należałoby sklasyfikować gatunek, w którym mieści się nowy obraz Patryka Vegi. Mocny nie tylko ze względu na to, co oglądamy na ekranie, ale również dlatego, że mocno "wkręca". O tym, że służby specjalne rządzą światem, napisano już wiele, zrobiono niemało filmów. Teoria to bardzo ponętna, z gatunku tych, o których wielu powie: "coś w tym jest", znakomicie sprawdzająca się w konwencji kina sensacyjnego. Co więcej, można ją wykorzystać do tworzenia szeregu odniesień do rzeczywistości i wiadomości widza z kraju, w którym taka produkcja powstaje.

Nie ma wątpliwości, że Służby specjalne wywołają polityczną burzę. Gdyby jednak chcieć podążyć za tropem rozumowania Patryka Vegi, należałoby zadać pytanie, komu zależy na destabilizacji Polski za sprawą tego filmu? W dodatku na miesiąc przed wyborami samorządowymi? Chcąc zachować zdrowy rozsądek, nie można więc skwitować „Służb specjalnych” inaczej niż wzruszeniem ramion. W końcu to tylko political fiction, a „wszelkie podobieństwo osób i zdarzeń” wynika jedynie z kalkulacji reżysera, jak zbić kasę na naszych politycznych obsesjach i fobiach. „Służby specjalne” mają temperaturę i dobrych aktorów. To film podążający tropem tego, co atakuje w informacjach na paskach i w kronikach wypadków. Vega mocno stawia akcenty i robi oko do widowni, opowiadając o grze, w której nie ma sprawiedliwych i dobrych.

 

Agata Wieczorek, kl. 2C

 

Źródło zdjęcia:

http://stopklatka.pl/wiadomosci/-/130732059,takiego-filmu-jeszcze-w-polsce-nie-bylo-pierwszy-plakat-sluzb-specjalnych-