Lider zespołu rockowego z czasów PRL, Klaus Mitffoch, czyli Lech Janerka, powraca do swojej solowej kariery po 18 latach przerwy. Nowy album „Gipsowy Odlew Falsyfikatu” był zapowiadany przez muzyka w okazjonalnych wywiadach już od kilku lat. Single, w trochę innej aranżacji niż te na wydanym ostatecznie krążku, pojawiły się w 2019. Pierwsze prace podobno zaczęły się już w 2011, jednak Janerce, mimo wieku (w tym roku kończy 70 lat i na wywiadach pojawia się w kaszkiecie), nie spieszyło się do finalizacji projektu. „Gipsowego Odlewu Falsyfikatu” ostatecznie doczekaliśmy się w listopadzie ubiegłego roku.

Nie wstyd mi się przyznać, że o tej postaci wcześniej nie słyszałem. Zapewne dlatego, że przez 17 lat, jak żyję, Lech Janerka nie był zbyt aktywny w świecie artystycznym. Warto było jednak przy okazji jego powrotu dowiedzieć się, kim był Klaus Mitffoch i czym wówczas Janerka się zajmował. Dziś oznacza to tyle, że muzyk powrócił jako bardzo uznany i dojrzały artysta nadal obecny w sercach Polaków. Jak ostatecznie brzmi album polskiego rockmana, który swój renesans przeżywał w okresie stanu wojennego?

Przede wszystkich Lech Janerka wydaje się na tej płycie dość młody w tym, co robi. Na przykład jego głos: wersja „Wanny na Wawelu” opublikowana jako singiel 4 lata temu brzmi o wiele mniej przyjemnie wokalnie w stosunku do wydania albumowego, na którym artysta jakby zdołał się odmłodzić o 20 lat. To również efekt jego pracy, bo jak później chwalił się w wywiadach, na potrzeby albumu postanowił nauczyć się mixu. Zdradził też, że nauka zajęła mu 4 lata, jednak sam mogę potwierdzić, że efekty słychać. „Wanna na Wawelu” jest jednym z lepszych utworów na płycie, szczególnie spośród tych bardziej energicznych. Ta płyta to wachlarz zróżnicowanego tempa i nastroju. Od recytowanego niskim głosem „Omm” po dynamiczną „Zabawawe”. Nie ma tu raczej żadnej spójności, każdy tekst odpowiada sam za siebie.

Ciekawe jest to, że po tylu latach, zarówno przerwy, jak i twórczości, Lech Janerka potrafi zaskoczyć słuchacza. Nie stoi brzmieniem w tym samym miejscu, w którym stał w 2005 roku. Tak samo jak świat, który przeszedł diametralną drogę, nie wydaje się, żeby zostawił Janerkę w tyle. Warto się pochylić nad „Gipsowym Odlewem Falsyfikatu”, ponieważ nie zważając na to, czy mi się podoba, czy nie, to osiągnięciem samym w sobie jest powrócić po tylu latach i mieć co zaprezentować dzisiejszemu światu muzyki.

Paweł Czajkowski, kl. 3C

Źródło zdjęcia:

https://www.jimmyjazz.pl/product-pol-15106-Gipsowy-odlew-falsyfikatu.html