Nie ukrywam, że byłem bardzo sceptycznie nastawiony do tego dzieła. Nie zachęcało mnie ani osadzenie historii w latach 30. XX wieku, ani ukazanie życia radomian w tamtym okresie. Ku mojemu zdziwieniu, książka ta okazała się być zadziwiająco dobra.

Dzieło Marcina Kępy, czyli pisarza i publicysty pochodzącego z Radomia, opowiada o sprawie samobójczej śmierci ważnego radomskiego bogacza. Sprawą tą zajmuje się młody policjant Ludwik Kindt i jego przyjaciel, Franciszek Majewski, który jest dziennikarzem. Dochodzi do zaginięcia kolejnych osób, a w spokojnym mieście nastają mroczne czasy. Szybko okazuje się, iż cała ta sprawa ma wagę co najmniej państwową, a nawet i międzynarodową.

Marcin Kępa podczas spotkania autorskiego w naszej szkole powiedział, iż jego ulubioną powieścią jest „Lalka” Bolesława Prusa i widać to w jego utworze. Opisy Radomia nie odbiegają bowiem zbytnio od opisów XIX-wiecznej Warszawy w tej klasycznej powieści. Pomimo bardzo literackiego i niekiedy wręcz niezrozumiałego języka, „Trójkąt niebezpieczeństwa” nie jest książką trudną do przeczytania, jest ona wręcz utworem przyjemnym i szybkim w czytaniu. Można ją przeczytać nawet w jedno popołudnie.

Bohaterowie książki nie są postaciami „najgłębszymi”, ale nie jest to wada, gdyż historie o przeszłości większości bohaterów byłyby po prostu zbędne. Momentami jednak miałem wrażenie, iż Majewski jest tylko cieniem Kindta, a nie jego faktycznym przyjacielem i postacią znaczącą. Jemu akurat można byłoby poświęcić trochę więcej czasu. Interesujące wątki poboczne, które splatały się z losami głównych bohaterów (np. Kałuża i Wodny), były zdecydowanie czymś, co nadało fabule trochę więcej codzienności, ukazanej poprzez życie innych mieszkańców Radomia.

Choć „Trójkąt niebezpieczeństwa” należy do literatury popularnej, to uważam, iż jest to książka zadziwiająco dobra. I mówię to jako osoba, która na książkach zazwyczaj się zawodzi. Zdecydowanie warto przeczytać, choćby z miłości do swojego miasta – Radomia.

Mateusz Głogowski, kl. 2C