Czysta jak łza spadająca po policzku
Twarda jak skała pośrodku rzeczki
Pełna kolorów jak nadchodząca wiosna
Biję blaskiem jak promienie słońca

Ilekroć stałam w miejscu pośrodku niczego
Czas nagle się zatrzymał, żadne sekundy i minuty nie mijały
Pustka w głowie odbijała się echem jak od ściany
Zero życia, tylko chodząca skaza, wirus, choroba, trwoga
Dumnie nosiłam w sobie ból i cierpienie
Chwaliłam się porażką, która non stop się powtarzała
Sakralizowałam ją niczym ukochaną Lucyfera
Wyłączone człowieczeństwo zostało w mej pamięci
Kuba Rozpruwacz dla każdej iskierki nadziei na lepsze jutro

Ale gorsze momenty odlatują z wiatrem wysoko nad ziemią
Jak jesienne liście uciekają do własnego raju bezmyślnie
Koniec tkwienia w pustym pokoju bez dostępu do światła
Nadszedł dzień, w którym nastąpi moje odrodzenie
Ci, co nie wiedzą kim naprawdę jestem, wkrótce zobaczą
W pełnej krasie wyróżniającą się od szarych tłumów
Słyszącą wiwaty i oklaski dusz namalowanych bielą
Takie będzie moje odrodzenie

 

Paulina Młodawska, kl. 2A