Tłum zgromadzony na placu Obalonego Tronu wstrzymał oddech. Na szafot została wprowadzona drobna sylwetka kobieca, jej jasne włosy wymykały się spod białego, charakterystycznego dla epoki czepka. Niebieskie oczy były z lekka przygaszone, mimo wszystko zachowały swoją arystokratyczną dumę. Ich właścicielka należała przecież do świetnego rodu Jana Karola Chodkiewicza. Jakiś czas później ciało młodej damy wraz z odciętą głową spoczęło w przyklasztornym rowie obok innych ofiar rewolucyjnego terroru.

Co jednak polska szlachcianka robiła w ogarniętej jakobińskimi prześladowaniami Francji? Dlaczego nie zdecydowała się powrócić do ojczyzny, która za kilka lat utracić miała wolność? Oto opowieść o wypełnionych miłością i nienawiścią krótkich latach życia Rozalii Chodkiewiczównej, księżnej Lubomirskiej.

Lata życia bohaterki przypadają na czas rozkwitu rokoko – epoki, której celem była głównie rozrywka, zmysłowość i wyrafinowanie. Wiele badaczy przyjmuje okres rokoka jako końcową fazę baroku. Sporo jest jednak oponentów tej tezy. Owszem, te dwie epoki posiadają dużo cech wspólnych, mimo to, więcej je dzieli niż łączy. Rozalia była typowym wytworem czasów, w których żyła – kwiatem wyrosłym na kokieterii i porcelanie.

Urodziła się szesnastego września 1768 roku w pałacu w Czarnobylu. Rodzina Chodkiewiczów, z której się wywodziła, miała już za sobą lata świetności. Ród nadal cieszył się szacunkiem, ale miał dość mały wpływ na politykę Rzeczypospolitej. Gdy Rozalia miała trzynaście lat, zmarł jej ojciec – hrabia Jan Mikołaj Chodkiewicz. Odtąd za wychowaniem dorastającej panienki stała już tylko rygorystyczna matka – Ludwika Rzewuska. Dziewczyna przez okres nastoletni odizolowana była od życia towarzyskiego, większość czasu spędzała w rodzinnych posiadłościach. Wielokrotnie narzekała na to w listach do brata Aleksandra, z którym była w dość bliskich stosunkach. O rodzicielce mówiła z szacunkiem per „Ekscelencja”.

Los starej panny był dość hańbiący dla damy wysokiego urodzenia. Hrabina Chodkiewiczowa zaczęła więc rozglądać się za małżonkiem dla siedemnastoletniej córki. Wybór padł na Aleksandra Lubomirskiego, kasztelana kijowskiego. Trzydziestosześcioletni mężczyzna, zauroczony urodą Rozalii, zaproponował małżeństwo. Pierwszego listopada 1785 roku związek między tymi dwoma różnymi od siebie charakterami został zawarty. Nikt nie przejmował się, czy oblubieńcy będą ze sobą szczęśliwi.

Wypadałoby poświęcić chwilę na naszkicowanie historii oraz charakteru księcia Lubomirskiego. Jako mały chłopiec został oddany na wychowanie krewnym – Antoniemu i Zofii Lubomirskim. Ciotka zastąpiła mu matkę, zaszczepiła w nim miłość do książek, których w swoim życiu zgromadził niemało. Aleksander był człowiekiem uczciwym i rozważnym politycznie. Posiadał talent do inwestycji. Interesował się głównie upiększaniem swych posiadłości w Opolu Lubelskim oraz Niezdowie, spędzał tam także większość swego czasu.

Małżeństwo Rozalii nie było udane. Lubomirskiego nie pociągał wielki świat. Ona za to spragniona była salonów, przyjęć i ludzi. Przez moment mocno zaangażowała się wychowaniem swej narodzonej w 1786 roku córeczki – Ludwiki. Chodkiewiczówna, jakoby ptak w klatce, została skazana na monotonną egzystencję przykładnej pani domu.

W marcu 1787 roku nastąpił jednak przełom. Caryca Katarzyna wyruszała na Krym, by odwiedzić swego faworyta Potiomkina. Stanisław August Poniatowski wraz ze szlachtą dążyli do Kijowa (gdzie na jakiś czas władczyni miała się zatrzymać), żeby jej się pokłonić. Aleksander oraz Rozalia także nie zamierzali zmarnować tak zacnej okazji.

Kwiecień i maj upłynął Lubomirskim na dworze rosyjskim. Chodkiewiczówna przypadła carycy do gustu, często grały razem w wista (popularna w tamtych czasach gra karciana, podobna do pokera). Księżna uczyła się manier, inteligentnego dowcipu i podpatrywała styl ubierania się dam. Wykształcenie, które odebrała w Czarnobylu, z pewnością nie dorównywało tym, jakie miała reszta grona. Jednak posiadany przez nią urok osobisty oraz talent do miłej konserwacji wystarczały, by stała się jedną z najświetniejszych ozdób życia towarzyskiego Kijowa.

Imperatorowa opuściła miasto, a Rozalia i Aleksander odbyli podróż do Warszawy, która z powodu nieobecności króla była nieco opuszczona. Nie zawitali tam na długo. Książę musiał wyjechać do Paryża z powodu interesów. Żona zdecydowała mu się towarzyszyć. Uzasadniała to problemami zdrowotnymi – od kilku miesięcy była w ciąży, którą znosiła nie najlepiej.

Do Paryża dotarli w sierpniu 1788 roku. Trzeciego września księżna urodziła córkę, której nadano imię Aleksandra (po śmierci matki samodzielnie zmieniła je na Rozalia). Wkrótce po tym, drogi małżonków zaczęły się rozchodzić. Lubomirski pragnął wrócić do swej prowincji, Rozalia natomiast chciała zostać we Francji. Była zauroczona stolicą. To przecież w tym mieście trwoniło się majątki, ale za to nabywało ogłady towarzyskiej i sławy.

Chodkiewiczówna nawiązała kontakty z najpopularniejszymi osobistościami swych czasów. Wielokrotnie bywała u królowej Marii Antoniny, zaprzyjaźniła się także z odrzuconą przez dwór Jeanne du Barry (kochanką zmarłego Ludwika XV).

Oczywiście, Lubomirska nie była jedyną polską arystokratką w Paryżu. Przebywało tutaj wiele jej rodaków. Nad Polonią francuską czuwały czujne oczy szpiegów Stanisława Augusta Poniatowskiego.

Sielanka godna epoki rokoko nie mogła trwać wiecznie. Lud niezadowolony z rządów króla Ludwika XVI, sfrustrowany swoją nędzą oraz bogactwem sfer wyższych, wszczął rewolucję. Czternastego lipca 1789 roku buntownicy zdobyli Bastylię. Z Wersalu przed rozjuszonym tłumem uciekła Maria Antonina. Rodzina królewska siłą została sprowadzona do stolicy. Arystokracja (francuska, jak i zagraniczna) w popłochu opuszczała Paryż. Rozalia nie zamierzała jednak uciekać, dalej bywała na salonach oraz w Operze. Do Rzeczpospolitej wróciła dopiero w 1791 roku, zmusiły ją do tego długi. Warszawa przyjęła Lubomirską z otwartymi ramionami. Kobieta znana ze swych kontaktów we Francji stanowiła idealny wyznacznik statusu dla osób, które przyjmowały ją w domach.

Czas w stolicy polskiej upływał w podobny sposób do paryskiego. Był to akurat okres Sejmu Wielkiego, życie towarzyskie było przez to jeszcze bardziej wzmożone. Rozalia brylowała na dworze królewskim urodą i intelektem. Wszyscy mężczyźni się w niej kochali, wszystkie kobiety zazdrościły jej powodzenia. Szczególna przyjaźń połączyła Chodkiewiczównę z Barbarą Kossowską oraz Julią Potocką. Wszystkie trzy zaliczały się do najpiękniejszych i najsławniejszych dam w mieście.

W modzie było posiadanie kochanka. Przelotne miłostki były popularnym tematem w sztuce oraz rozmowie. Nie oczekiwano wielkiej i jedynej miłości, według ówczesnych norm było to śmieszne. Rozalia z pewnością podzielała ten pogląd, raczej nie spodziewała się, co spotka ją w jej krótkim życiu...

W 1792 roku księżna poznała Tadeusza Mostowskiego, który był kasztelanem raciąskim. Mężczyzna przystojny oraz inteligentny szybko ją oczarował. Raczej nie myśleli, że przelotny romans zamężnej kobiety i żonatego senatora zamieni się w wielką, tragiczną namiętność.

O Lubomirskiej i Mostowskim nie zdążyło zrobić się głośno. Po sukcesie, jakim było uchwalenie Konstytucji Trzeciego Maja, kraj powoli chylił się ku upadkowi. Wystawiano ostatnie przedstawienia o wydźwięku patriotycznym, damy chodziły przyozdobione w kolory narodowe. Piętnastego maja wybuchła wojna polsko-rosyjska. Wojska carycy Katarzyny wkroczyły na terytorium Rzeczypospolitej pod pretekstem obrony konfederacji targowickiej (została zawiązana przez prorosyjskich magnatów). Mostowski z polecenia króla Stanisława wyruszył do ogarniętej rewolucją Francji. Lubomirska postanowiła mu towarzyszyć. Przyjaciele odradzali jej tę ryzykowną wyprawę – Tadeusza chronił przecież paszport dyplomatyczny, ona na obronę nie miała nic... Mimo to, gnana porywem serca, w czerwcu wyjechała wraz z córką do Lozanny, by spotkać się z ukochanym.

Para spędziła lato u stóp Mont Blanc. Mostowski miał udać się do Paryża samotnie. Z pewnością pragnął, żeby Rozalia została w bezpiecznej Szwajcarii (tam przebywali). Tak jednak się nie stało. Księżna dość odważnie zaczęła głosić tezy popierające rewolucję, przez co władze rozkazały jej natychmiast opuścić państwo.

W październiku kochankowie stanęli nad Sekwaną. Chodkiewiczówna nawiązała znajomości ze środowiskiem żyrondystów (było to nieformalne stronnictwo polityczne z czasów rewolucji, głoszące w porównaniu do jakobinów dość umiarkowane poglądy). Mimo niestabilnej sytuacji w kraju, dalej proszono się na przyjęcia, chodzono do teatru i Opery.

Dwudziestego pierwszego stycznia 1793 roku stracono Ludwika XVI. Po śmierci monarchy większość państw wypowiedziała Francji wojnę. Rewolucja weszła w nowe stadium. Wystarczył zwykły donos, by skończyć na gilotynie. Szesnastego października ścięto królową Marię Antoninę. Rozpoczął się terror. Arystokracja utraciła majątki, baronowie stali się pucybutami, a diuszesy cerowały pończochy.

Z Anglii wróciła do Paryża hrabina du Barry. Ponownie zaczęła przyjmować przyjaciół. Rozalia napisała do niej bilecik, który stanie się jednym z dowodów w jej sprawie:

„Dowiaduję się Pani, o powrocie twoim do Louveciennes i niesłusznym prześladowaniu, któremu uległaś. Pierwsze skłania mnie do wzlotu na skrzydłach przyjaźni, drugie upoważnia mnie Pani prosić cię o łaskę, abym Ci mogła być użyteczną...”

Tymczasem Francja kąpała się we krwi. Z każdym dniem liczba ofiar jakobinów rosła. Lubomirska oraz Mostowski postanowili udać się do Polski.

Nie wiemy, co dokładnie spowodowało ich rozstanie. Przez stres i pośpiech mogli przecież pokłócić się o jakąkolwiek błahostkę. Księżna zdecydowała się wrócić do Paryża. Czemu nie pojechała do Warszawy innym powozem? W listopadzie 1793 roku Tadeusz był już w ojczyźnie.

Nie wiadomo, w jakich okolicznościach nastąpiło aresztowanie Chodkiewiczówny. W więzieniu znalazła się dziewiętnastego listopada wraz z pięcioletnią córeczką Aleksandrą. Większa część znajomych Rozalii już nie żyła, ósmego grudnia ścięto hrabinę du Barry, zaufana Marii Antoniny – Teresa Lamballe zginęła w masakrze wrześniowej w 1792 roku.

Księżna spędziła ostatnie osiem miesięcy swego życia w różnych więzieniach. Polonia paryska nie próżnowała, starano się wyciągnąć ją z niewoli. Prawdopodobnie, gwoździem do trumny Chodkiewiczówny była nieudana próba ucieczki. Robespierre, który niechętnie nastawiony był do Polaków, nalegał na szybki proces. Aleksander Lubomirski nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji. Myślał, że żona trafiła do więzienia przez długi. Dopiero goniec przysłany przez teściową powiadomił go o nieszczęściu.

Dwudziestego drugiego kwietnia 1794 roku Rozalia stanęła przed Trybunałem Rewolucyjnym. Oskarżano ją o utrzymywanie kontaktów z rosyjskimi szpiegami oraz wrogami republiki. Jako dowód pokazano jej dwa listy do hrabiny du Barry. Uznano ją za winną i skazano na śmierć. Procedura sądowa została jednak wstrzymana. Księżna oznajmiła, że jest w ciąży, a jako ojca wskazała Hipolita Błeszyńskiego – jednego z najbardziej zaangażowanych w jej uwolnienie działaczy. Napisała do niego nawet sfingowany miłosny list. Wiele arystokratek chwytało się tego koła ratunkowego. Rozalię przebadało trzech lekarzy, którzy zaprzeczyli, jakoby była w odmiennym stanie. Badania przeprowadzono wtedy bardzo niedokładnie oraz pospiesznie.

Trzydziestego czerwca Chodkiewiczówna została wprowadzona na szafot. Była nie pierwszą i nie ostatnią ofiarą tragicznego przypadku...

Małą Aleksandrę Polonia odzyskała z domu szpitalnego i oddała ojcu. Księżniczka, już jako dorosła kobieta, zmieniła imię na Rozalia. Popularyzowała ona smutną historię swej rodzicielki.

Lubomirskiej poświęcono wiele opracowań, wspomnień, książek. Narosło wokół niej także wiele mitów. Pisano o tym, że do Paryża wraz z Mostowskim udała się z miłości do innego mężczyzny. Rzekomo, jej duch straszy w pałacu w Młynowie, niosąc w białych dłoniach odciętą głowę.

Laura Porębska, kl. 1C

Źródło:

Magdalena Jastrzębska „Portret rokokowej damy. Burzliwe losy księżnej Rozalii Lubomirskiej”